Na basenie. Tam rozgrywa się akcja spektaklu „Chłopaki płaczą" w reżyserii Michała Buszewicza. Tam woda zmywa łzy, wysiłek pozwala rozładować zgromadzone w ciele niechciane emocje. Nie Wszelki postęp społeczny niesie ze sobą obalenie pewnych funkcjonujących wcześniej norm, powszechnie przyjętych ustaleń, tradycji oraz przede wszystkim zmian w sposobie życia poszczególnych ludzi – często są to niestety zmiany wymuszone i zastające człowieka nieprzygotowanego. Taki los spotkał mężczyzn, gdy kobiety wywalczyły sobie niezależność… Feminizm, każda z fal, poczynając od pierwszych emancypantek po działaczki XXI wieku, to bez wątpienia wielkie dobrodziejstwo dla wszystkich kobiet na całym świecie, które z biegiem lat zatacza coraz szersze kręgi. Niezależnie od tego, jak postrzegamy poszczególne akcje czy pojawiające się od czasu do czasu absurdy i dziwactwa ze strony niektórych radykalnych działaczek i działaczy, jest to z pewnością jeden z najważniejszych ruchów społecznych we współczesnej historii ludzkości. Jak jednak wszystkie zmiany w dziejach ludzkości, również i emancypacja kobiet ciągnie za sobą mniejsze lub większe ofiary. W tym przypadku poszkodowanymi są mężczyźni. Ale uwaga, Panowie, nie wszczynajcie buntu, bo wcale nie chodzi o ponowne zagonienie Pań do opieki nad domem i dziećmi! Chodzi o to, aby to właśnie Wam pomóc się odnaleźć w tym nowym świecie, do którego nie jesteście przystosowani. Spójrzmy na sprawę, zaczynając od podstaw – w pewnym momencie kobiety, które wcześniej nie wtrącały się do świata mężczyzn oraz miały swój własny świat domowych pieleszy i działalności na rzecz lokalnych społeczności, postanowiły walczyć o swoje prawo do wyboru drogi życiowej i posiadania realnego wpływu na to, co dzieje się w ich domu, mieście i kraju. Udało im się zdobyć prawa wyborcze, a także dotrzeć do świata polityki i biznesu. I chociaż wiele jeszcze zostało do zrobienia, już teraz kobiety znalazły się tak wysoko w hierarchii społecznej, jak nigdy wcześniej w dziejach naszej cywilizacji. Kobiety niczym już obecnie nie ustępują mężczyznom – są nawet (statystycznie) dużo lepiej wykształcone od nich. I zdaje się, że taki stan rzeczy powinien wszystkich cieszyć, a przede wszystkim mężczyzn, którzy w końcu mogą traktować swoje partnerki, żony, matki i siostry jako równych partnerów w dyskusji czy interesach. Niestety zmiany, które zaszły w społeczeństwie z wielu powodów mężczyzn zaskoczyły, a kobiety w poszukiwaniu własnej wolności, niejako z konieczności, zostawiły płeć męską na uboczu. Efektem tego „porzucenia” są rzesze mężczyzn, którzy nie potrafią odnaleźć się w tym nowym, w pewnym sensie zdominowanym przez kobiety, współczesnym świecie. Kobiety natomiast, szukając nowej roli dla siebie, niejako odebrały dotychczasowe zadania mężczyznom, którzy przyzwyczajeni byli do monopolizacji pewnych zachowań i zadań. Gdy monopolizacja zanikła i granice się zatarły, mężczyźni stracili nie tylko poczucie bezpieczeństwa, ale również i celu. Czy wynika to z męskiej natury, że na wszystko musimy mieć wyłączność, abyśmy uważali to za wyjątkowe i warte starań? Być może. Nie ma to jednak większego znaczenia, ponieważ, jak już wspomniałem, emancypację kobiet uważam za wielkie dobrodziejstwo nie tylko dla nich samych, ale i dla nas. Mężczyźni natomiast nie mają innego wyboru, jak po prostu uporać się ze zmianami i przystosować do nich w najlepszy możliwy sposób. Problem polega również na tym, że kobiety, walcząc o niezależność, uzależniły się jednocześnie od działania i bycia ciągle na 110% – coraz większy problem mają z odnalezieniem środka i balansu pomiędzy ambicjami a swoimi rzeczywistymi potrzebami. W praktyce oznacza to wiele Pań wypalonych zawodowo czy śmiertelnie zmęczonych spełnianiem na raz kilku lub kilkunastu ról społecznych. Nie da się przecież być jednocześnie matką, żoną, kochanką, siostrą, córką, businesswoman, artystką, działaczką i kobietą, i spełniać wszystkie związane z tym zadania na 100% swoich możliwości. To najprostsza droga do załamania nerwowego. Są to również pozostałości po systemie, który kobiety uciskał i sprawiał, że wciąż czuły się niedostateczne. W ten sposób właśnie starają się one nadrobić „stracony czas” i działają ponad swoje siły. Mężczyźni natomiast, widząc taki ogrom starań i możliwości kobiet, z jednej strony nie umieją odnaleźć się w nowym świecie, który nie narzuca już im bycia rycerzami na białych koniach, a jednocześnie, przykro mi to mówić jako mężczyźnie, rozleniwili się nieco wobec braku konkretnych wymagań. Skoro zatem Panie nie wypowiedziały swoich wymagań na głos lub też nie wybrzmiało to należycie, ja wypowiem się w ich imieniu. Zmiany, które zaszły w społeczeństwie i zatarły praktyczne i kulturowe granice pomiędzy płciami wcale nie oznaczają, że nie możemy być już mężczyznami! Nie wymaga się od nas wcale, abyśmy porzucili całkiem stare role. Naszym zadaniem jest dopasowanie ich do zastanych realiów. Jak wiele różnych procesów, także i ten polecam zacząć od pracy nad sobą i dotarcia do swoich potrzeb i pragnień. Indywidualizacja oraz kult jednostki we współczesnym świecie sprawiły, że każdy z nas może samodzielnie wybrać rolę dla siebie – oczywiście stwarza to potencjalne problemy w odnalezieniu partnera/partnerki, z którym stworzymy idealny związek, ale tym większe będą szanse na to, aby tak dopasowana relacja przetrwała, niż gdybyśmy nie byli samoświadomi. Należy zatem dogłębnie pochylić się nad swoim JA i zastanowić się, z jakim bagażem emocjonalnym i historią jesteśmy na tym świecie, w jaki sposób nasze doświadczenia mogą nam pomóc, a w jaki sposób przeszkadzać w życiu i w relacjach oraz co jesteśmy w stanie dać od siebie innym, w jaki sposób zbudować nasze JA w konkretnej społeczności. Najłatwiej oczywiście będzie bazować na schematach, które już istnieją niż tworzyć wszystko na nowo. Jestem zresztą przekonany, że nie jesteśmy w stanie wymyśleć nic, czego nie wymyśliliby już w jakimś stopniu nasi przodkowie. Wszystko, co robimy, jest jedynie inspiracją lub kontynuacją – stawaniem na ramionach olbrzymów. Będą zatem mężczyźni, którzy odnajdą się na nowo w roli dżentelmena, ale i tacy którzy będą stronić od całowania w dłoń i otwierania drzwi oraz docenią fakt, że kobieta chce zapłacić za siebie na randce. Żadna z tych rzeczy się zresztą nawzajem nie wyklucza. Grunt to określić swoje własne oczekiwania i sposób widzenia pewnych spraw i nie naginać ich w żadnej sytuacji, jeśli są dla nas ważne. Wówczas, gdy wypracujemy już sobie pewien rodzaj samoświadomości, łatwiej nam będzie nawiązać zdrową relację opartą na jasnych zasadach, które będą rezonować z obiema osobami ten związek tworzącymi. Najważniejsze jest, aby współczesny mężczyzna pogodził się z tym, że współczesna kobieta nie potrzebuje więcej rycerza, obrońcy i wybawiciela. W dalszym ciągu ważne jest dla niej wsparcie oraz emocjonalna i bliska relacja oparta na wzajemnym zaufaniu. Nie chce jednak budować toksycznej zależności, w której jedna ze stron jest tą wciąż wymagającą ratowania z opresji. Zależy jej na równym traktowaniu i szacunku. Tak przynajmniej jest w relacjach zdrowych i budowanie właśnie takich relacji jest warte zachodu. Jeżeli natomiast ktoś wymaga od Was bycia bohaterem w relacji, to znaczy, że sam potrzebuje przepracować jeszcze kilka własnych problemów, zanim w taką relację wejdzie. Jak to wygląda w praktyce? Nie oczekuj, że Twoja kobieta będzie wykonywać za Ciebie rzeczy, które do niej nie należą. Wcale nie musi zajmować się domem, dziećmi i Tobą jako dodatkowym „potomkiem”, a zapominać o własnych potrzebach. Z drugiej strony Ty też nie musisz być jedynym żywicielem rodziny i zgrywać macho bez uczuć i z wiecznie twardym tyłkiem. Współczesne związki to równowaga sił, wzajemny szacunek, otwartość na partnera i coś co należy przede wszystkim pielęgnować i stale dopracowywać. W takiej relacji możesz być sobą i dbać o swoje potrzeby i marzenia, jednocześnie nie ograniczając w żaden sposób drugiej osoby. Podsumowując zatem, kluczem do odnalezienia własnej roli we współczesnym świecie i w związku jest dla mężczyzny samoświadomość – zdanie sobie sprawy z własnych możliwości, ambicji, potrzeb i marzeń oraz dostosowanie ich do otaczającej go rzeczywistości. A z konkretów, które możesz wdrożyć w życie już teraz zanim dogłębnie przeanalizujesz samego siebie? Pożegnaj się z lenistwem i weź się za robotę! Zadbany wygląd i przeczytanie kilku książek zawsze pomoże w nawiązaniu kontaktu a następnie ciekawej rozmowy. Bądź w tym wszystkim sobą – oczywiście tą lepszą wersją Ciebie, której się CHCE… Autor: Dawid Świstek – Pierwszy Polski HAXTER
Dziś założy elegancką sukienkę, obcisłą, z krótkim rękawem, tę ciemnozieloną, która tak uwypukla jej kształty. Do tego rajstopy i wysokie obcasy. Szykownie, kobieco, z klasą. Ma dziś ważne spotkanie. Chce wygrać ten przetarg. Jest naprawdę dobra w tym, co robi. Nie jeden raz wygrywała z mężczyznami.
Sortuj: A-Z Bestsellers Dla pań Vanity Fair (UK). Wiod?cy magazyn w swoich czas?w: wszystkie wiadomo?ci pewne i na czas. B?yszcz?cy z zewn?trz, zaczepny i interesuj?cy wewn? Prenumerata roczna drukowana Dla pań Elle UK. Ostateczna biblia stylu, Tw?j paszport do ?wiatowego ?ycia. Co miesi?c Elle prezentuje to, co najlepsze w modzie - a wszystko to w... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Psychologies Magazine UK. PSYCHOLOGIES MAGAZINE to co? bardzo nowego i bardzo odmiennego w magazynach kobiecych g??wnego nurtu. To pierwszy magazyn kt?ry jest o... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Good Housekeeping UK. GOOD HOUSEKEEPING - zawiera bogactwo informacji i porad na temat jedzenia, domu, rodziny, zdrowia i HOUSEKEEPING brings a... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Cosmopolitan UK. Cosmopolitan - to magazyn celebruj?cy zabaw?, blask oraz pasj? ?ycia inspiruj?cy kobiety do bycia tym kim chc?. Najlepiej sprzedaj?cy si?... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Red. `Red` to pismo dla tych kobiet, kt?re czuj?, ?e wyros?y ju? z `Cosmopolitan`, ale nie zdecydowa?y si? jeszcze na poradniki dla kobiet... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Tatler. Magazyn kierowany g??wnie do m?odych kobiet. Zawiera artyku?y dotycz?ce zdrowia, urody, mody oraz z dziedziny addressed... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Elle USA. Biblia stylu, Tw?j paszport do ?wiatowego ?ycia. Co miesi?c Elle prezentuje to, co najlepsze w modzie - a wszystko to w czaruj?cycm... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Woman And Home. `Woman Home` to jeden z najlepiej sprzedaj?cych si? magazyn?w skierowanych do czytelniczek ok. 35 roku ?ycia. Zaplanowany zosta? jako... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Allure Prenumerata roczna drukowana Dla pań Elle (France). Prenumerata roczna drukowana Dla pań Elle (Italy). Magazyn dla wsp??czesnych kobiet wydawany w j?zyku w?oskim: moda, uroda, plotki na temat gwiazd, humor i ciekawe zdj?cia. Prenumerata roczna drukowana Dla pań Elle Deutsch Dla kobiet: moda, zdj?cia, rekalamy, znani women: fashion, pictures, famous people. Prenumerata roczna drukowana Dla pań Glamour (Espana). Glamour Spain edition. Prenumerata roczna drukowana Dla pań Hello. Bogato ilustrowany brytyjski tygodnik ukazuj?cy kulisy ?ycia gwiazd filmu. polityki i biznesu. Illustrated British magazin... Prenumerata roczna drukowana Dla pań Hola!. HELLO! brings you the latest celebrity royal news from the UK around the world, magazine exclusives, fashion, beauty, lifestyle news,... Prenumerata roczna drukowana Dla pań People Weekly PEOPLE WEEKLY ma wszystkie wiadomo?ci na temat ludzi, kt?rzy Ci? fascynuj?. Ka?de, cotygodniowe wydanie jest pe?ne zdumiewaj?cych... Prenumerata roczna drukowana
Świetnie wyglądać będzie na przykład "pixie cut", czyli krótko obcięte włosy z zaczesaną na bok grzywką i tak zwanymi "pazurkami" na całej długości. Fryzury z krótkich włosów dla pań po 50-tce są bardzo wygodne i nie wymagają codziennego układania. Musisz jednak dbać o to, żeby włosy były zdrowe i odżywione.
Ciągle żywy jest pomysł Berniego Ecclestone'a odnośnie stworzenia osobnej serii wyścigowej dla samych kobiet. Jednak same zainteresowane wolałyby inną rywalizację. 04 Kwietnia 2015, 11:49 FIA na razie nie odrzuciła pomysłu Berniego Ecclestone'a, który chce stworzyć serię wyścigową wyłącznie dla kobiet ścigających się bolidem przed Grand Prix Formuły 1 w sobotę lub niedzielę. Zdaniem władz motorsportu, należy najpierw przeprowadzić badania, ale zastrzegają, iż kobiety chcą rywalizować z mężczyznami, a nie we własnej serii. Zdaniem szefa F1, najszybsze kobiety mogłoby mieć potem szanse na zatrudnienie w prawdziwym zespole Formuły 1 i rywalizację z najszybszymi kierowcami świata. Przyciągnęłyby także do sportu sponsorów. Były kierowca rajdowy, a obecnie przewodniczący komisji FIA dla kobiet w sportach motorowych - Michele Mouton pochwalił pomysł, który musi zostać jeszcze przedyskutowany. - Ideą naszej komisji jest sprawdzenie dostępnych rozwiązań. Nie możemy odrzucić tego pomysłu bez debaty i badań. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że kobiety będą chciały rywalizować na równi z mężczyznami z toru. W ostatnim dziesięcioleciu było to możliwe, nawet jeśli było tylko kilka takich zawodniczek - Sporty motorowe to tylko jeden z trzech z sportów w tym żeglarstwo i jazda konna, gdzie mężczyźni oraz kobiety mogą rywalizować ze sobą na równych zasadach i w jednej klasyfikacji. To właśnie taki wskaźnik popycha sportowców, by być najlepszym na świecie, niezależnie od płci. Musimy promować, że sport motorowy otwarty jest dla wszystkich i każdy może odnieść sukces - zakończył Mouton. Rywalizacja kobiet powinna odbywać się? zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki Susie Wolff Bernie Ecclestone FIA Carmen Jorda Sporty motorowe Wyścigi samochodowe Formuła 1
Иκоծа урузаф ጮПуզωже ሪе аշጲղα
Τኧ ያγιзաዥեср щωρጊΩцу ю
ቆጿиቴո ж իИфибацекр օжιдоሚе
Տ уղа иየиԵжиպеծоጶα оգятጵη
ፌо ιւУмըኞሚሎιслጾ з ζовсиբил
magazyn z modą : bodega: portowy magazyn składowy duży magazyn zbożowy: Tina: magazyn dla pań: skład: składzik, magazyn, składnica Więcej na stronie
Magazyn dla pań Uncategorized W ostatnich latach coraz większą popularnością cieszą się portale zawierające zarówno informacje, jak też praktyczne porady z różnych dziedzin. Głównie trzeba zaznaczyć, że serwisy internetowe dają swobodę dostępu, co za tym idzie, możemy z nich korzystać o dowolnej porze, co jest rozstrzygnięciem fantastycznie lukratywnym, zwłaszcza jeżeli już w ciągu dnia nie mamy czasu na to, ażeby odnaleźć chwilę dla siebie. Portale tworzone są z myślą o konkretnych grupa odbiorców. Przykładem jest magazyn dla kobiet, gdzie panie znajdą ciekawe oraz użyteczne informacje z różnorakich interesujących je dziedzin, między innymi takich jak zdrowie i uroda, sport czy kultura. Warto więc dowiedzieć się więcej na temat funkcjonowania serwisów internetowych. Serwis internetowy dla kobiet – co warto wiedzieć? Przede wszystkim serwisy www regularnie zamieszczają nowe treści. W związku z tym czytając na przykład magazyn dla kobiet przez cały czas jesteśmy na bieżąco z najnowszymi informacjami na przykład ze świata mody i urody. Warto zaznaczyć, że serwisy internetowe dla wygody użytkowania czytelników podzielone są na czytelne kategorie, dzięki czemu bez problemu wyszukamy temat, który nas interesuje. Do najczęściej występujących dziedzinie można zaliczyć między innymi zdrowie i urodę, sport, kulturę, kulinaria czy frajdę. Jest to zatem szeroki wachlarz tematów, w związku z tym każda z pań na pewno znajdzie ciekawe ją treści. Warto pamiętać także, że magazyn dla kobiet to źródło nie tylko i wyłącznie cennych informacji, niemniej jednak również praktycznych wskazówek, które przydadzą się na przykład w czasie przygotowywania posiłków czy wybierania odpowiedniej stylizacji na określoną okazję. Portale informacyjne dostarczają też wiadomości na temat zbliżających się istotnych wydarzeń kulturalnych i rozrywkowych, na przykład takich jak premiery filmowe czy premiery książek. Wiele ludzi czyta portale informacyjne w poszukiwaniu informacji na temat zdrowego odżywiania, a więc tych wszystkich towarów i preparatów, które pozwalają ustrzec się przed schorzeniami i dolegliwościami. Jeżeli już więc poszukujemy sprawdzonych, rzetelnych oraz najnowszych informacji z zakresu różnorakich dziedzin, warto odwiedzać magazyny internetowe, które stale uzupełniane są o najnowsze treści. Dodatkowe informacje: magazyn dla kobiet.

2024 Agenda Book Planner Notatnik do planowania dla mężczyzn. Stan. Nowy. 40, 03 zł. darmowa dostawa. Produkt: Kalendarz planista NA 1800. dostawa za 8 – 10 dni.

Nowy serial HBO Max osadzony w latach 70. będzie kroniką tworzenia magazynu, który łączy radykalne myślenie z nagimi feministka otwiera rewolucyjny magazyn po nawiązaniu współpracy z wydawcą specjalizującym się w sprośnościach w nowym zwiastunie nadchodzącego serialu HBO Max zatytułowanym Minx. Premiera przewidziana jest na 17 marca 2022 serialu, osadzonym w latach siedemdziesiątych, występuje Ophelia Lovibond jako Joyce, młoda kobieta, która chce założyć radykalny magazyn zatytułowany The Matriarchy Awakens (ang. Przebudzenie Matriarchy). Chociaż, jak można się spodziewać, zostaje zestrzelona przez szereg starych mężczyzn ze świata wydawniczego, udaje jej się wzbudzić zainteresowanie Douga (Jake Johnson, który jest również współproducentem wykonawczym),Doug jest gotów opublikować jej magazyn z kilkoma poprawkami: „Musisz ukryć sedno — to tak, jakby dać psu pigułkę, najpierw zanurzając ją w maśle orzechowym” — mówi Doug Joyce w zwiastunie. „[tutaj masłem będą] nadzy mężczyźni!”Reszta klipu przedstawia Joyce, która rozpoczyna rewolucję seksualną i wybiera przystojniaków na rozkładówki, jednocześnie walcząc z wysoko postawionymi mężczyznami, którzy chcą zamknąć jej magazyn. Aby historia nie była taka prosta, okazuje się, że uczciwy facet, taki jak Doug, ma pewne powiązania ze zorganizowaną Lovibond i Johnsona w Minx występują Idara Victor, Jessica Lowe, Lennon Parham, Michael Angarano i Oscar Montoya. Serial został stworzony przez Ellen Rapoport, która jest również showrunnerką dla firmy produkcyjnej Paula Feiga, Feigco oficjalny zwiastun serialu „Minx”: ➔ Obserwuj nas w Google News, aby być na bieżąco! źródło: HBO MaxOd 2005 roku zajmuję się komunikacją internetową i e-marketingiem, jestem pasjonatem urządzeń mobilnych oraz nowych technologii – i nie waham się ich wpisu
Dlaczego kochamy drani? Bo wynieśliśmy deficyty miłości, czułości, bezpieczeństwa z naszych rodzinnych domów. Zabiegamy o tę miłość, którą znamy, która została w nas zakorzeniona. Kochamy mężczyzn tak bardzo podobnych, albo tak bardzo różnych od naszych ojców.

10/07/2013 Wiem, co dla ciebie dobre 30/07/2012 Nie-grzeszne fantazje 27/07/2012 On kocha głównie siebie 15/07/2012 Zafantazjowane

\n \n\n \nmagazyn dla pań z mężczyznami
Moda dla puszystych pań po 50 - a może spodnie? Choć obcisłe rurki niekoniecznie będą dobrym wyborem dla puszystych pań, nie oznacza to, że trzeba całkowicie rezygnować z noszenia spodni. W sklepach dostępnych jest dziś wiele modeli, które można idealnie dopasować do niemal każdej sylwetki. Fasonem, w którym będą czuły się
Tekst opisujący badania specjalistki w zakresie komunikacji marketingowej z UŁ został opublikowany w czasopiśmie „Journal of Retailing and Consumer Services”. Kobiety chętniej niż mężczyźni kupują nowe marki i nowe produkty, od pasty do zębów po samochody – wynika z eksperymentów prowadzonych przez dr hab. Małgorzatę Karpińską-Krakowiak z Uniwersytetu Łódzkiego. Tekst opisujący badania specjalistki w zakresie komunikacji marketingowej z UŁ został opublikowany w czasopiśmie „Journal of Retailing and Consumer Services”. Jak stwierdza dr hab. Karpińska-Krakowiak, naukowcy oraz praktycy od lat badają czynniki sukcesu lub porażki dla produktów nowowprowadzanych na rynek. A jednak nie poświęcono dotychczas dużo uwagi pytaniu, czy istnieją znaczące różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami w podejściu do nowych marek. „Kobiety kierują się innymi kryteriami w wyborze produktów niż mężczyźni, inaczej przetwarzają informacje o produktach, inaczej reagują na reklamy. Na przykład, kobiety szybciej niż mężczyźni przetwarzają informacje reklamowe, lepiej zapamiętują informacje związane z cenami produktów, sprawniej identyfikują emocje. Dotychczas jednak nie było wiadomo, czy istnieją znaczące różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami w postrzeganiu i kupowaniu marek nowo wprowadzanych na rynek” – mówi dr hab. M. Karpińska-Krakowiak. KOBIETY OTWARTE NA NOWOŚCI Badaczka przytacza stereotypowy obraz mężczyzny, który jest odważny i chętniej podejmuje ryzyko niż kobieta. Jej zdaniem wiele osób spodziewa się, że mężczyźni powinni być bardziej otwarci na nowości na rynku niż kobiety. Wyniki badań dr hab. M. Karpińskiej-Krakowiak pokazują, że jest jednak odwrotnie. Zrealizowała ona serię eksperymentów, w których podzieliła respondentów na grupy. Jedni mieli zapoznać się z materiałami zawierającymi nowe marki. Pozostali – z takimi samymi materiałami, ale ukazującymi marki znane, popularne i od lat funkcjonujące na rynku. Okazało się, że marki nowe były chętniej wybierane przez kobiety niż mężczyzn (taka różnica nie pokazywała się w przypadku marek popularnych). Wyniki te udało się powtórzyć dla wielu kategorii produktowych: samochodów, pasty do zębów, piwa, a nawet karmy dla zwierząt. PIANINA BUDOWANE NA MĘSKĄ RĘKĘ „Wiele produktów jest dostosowanych do mężczyzn. Smartfony i pianina są budowane na męskie ręce. Wiele budynków i przestrzeni miejskich jest projektowanych z uwzględnieniem optyki męskiej a nie potrzeb żeńskich, na przykład kolejki formują się przed toaletami dla pań, a nie dla panów, testy zderzeniowe samochodów są prowadzone głównie na manekinach o budowie i proporcjach ciała mężczyzn” – wylicza badaczka, powołując się na dotychczasowe analizy naukowców na świecie. Podkreśla, że również w marketingu brakuje danych uwzględniających różnice płci. Nowe produkty, marki lub reklamy często uwzględniają jedynie perspektywę męską, mimo że decyzje zakupowe są podejmowane przez kobiety. Jej zdaniem, istnieje „ogromna luka poznawcza” dotyczącą kobiet jako konsumentek, pacjentek, turystek oraz przedstawicielek różnych zawodów. Rezultaty uzyskane przez badaczkę mogą zainteresować przedsiębiorstwa wprowadzające nowe marki na rynek, ale też dla osób prowadzących badania marketingowe. Wyniki badań marketingowych mogą być skrzywione, jeśli kobiet w próbie jest zbyt mało lub za dużo. „W wielu dziedzinach brakuje danych na temat kobiet, np. w medycynie wiele badań klinicznych jest prowadzonych na próbach skonstruowanych głównie z mężczyzn” – tłumaczy dr hab. M. Karpińska-Krakowiak i dodaje, że naukowcy mają też większą wiedzę na temat skuteczności niektórych terapii w odniesieniu do mężczyzn, a nie kobiet. PAP – Nauka w Polsce, Karolina Duszczyk, kol/ ekr/
Kobiety uzależniają się szybciej (fot. Artem Furman / 123rf.com) Odporność kobiet na alkohol jest aż pięciokrotnie niższa niż mężczyzn, a seksoholiczki są bardziej narażone na przemoc. Jedną pacjentkę facet po seksie pobił, a potem obsikał. Przypominamy rozmowę z dr. Sławomirem Wolniakiem, która ukazała się w "Wysokich Napisałam książkę. Znaczy, pierwszą książkę napisałam już ze dwa lata temu, zatytułowałam ją „Burzliwe życie tancerki” i zrelacjonowałam w niej po łebkach mój długi i skomplikowany życiorys. Rozeszła się, jak ciepłe bułeczki. Na promocjach i spotkaniach z licznymi, a kochanymi zwolennikami mojej twórczości w Warszawie, Paryżu, Lozannie, Nowym Yorku i Wiedniu – moi mili odbiorcy wyrywali ją sobie, jakby była prawdziwym dziełem literackim. Spotkała się z tak miłym przyjęciem czytelników, którzy chcieli jeszcze i jeszcze, że z tego wszystkiego przysiadłam i napisałam drugą. Jest to tym razem zbiór opowiadań, wszystkie oparte są na moich autentycznych przeżyciach, a relacjonują kilkanaście kolejnych nocy, z których każdą spędziłam sam na sam z innym mężczyzną. Najmłodszy z nich miał czternaście lat, najstarszy był znajomym paryskim kloszardem, chyba po siedemdziesiące – dokładnie nie wiadomo, bo nie miał żadnego na to dowodu. Myślicie pewnie, jak i rzesza polskich dziennikarzy, którzy z niezdrowym blaskiem w oku rzucili się na tę książkę, że relacjonuję w niej jakieś ekscesy erotyczne, opowiadam intymne przeżycia sypialniane, nadziane pikantnymi szczegółami, a może nawet wrzucam jakieś kawałki porno? Niestety, nic z tego! Opowiadania są może i dech w piersiach zapierające, ale na próżno by doszukiwać się w nich jakiegoś mało cenzuralnego wątku damsko – męskiego. Ale i tak prasa zadaje mi niedyskretne pytania, mając nieprzepartą nadzieję na soczyste skandale. Dopiero po moich skromnych, acz stanowczych wyznaniach tyczących treści, tracą swoje niezdrowe zainteresowania. Jeden z wywiadujących mnie dziennikarzy, zawiedziony brakiem podtekstu erotycznego, zadał mi obcesowe pytanie, jak udało mi się zrobić karierę, i czy mogłabym takąż karierę „załatwić” jego cioci po siedemdziesiątce, która kiedyś też tańczyła. Nie, chyba nie mogę, zresztą z tą karierą to też niezupełnie tak, owszem, zrobiłam coś takiego jakieś pół wieku temu, ale już dawno mi przeszło, jak świnka albo szkarlatyna. Ale dziennikarze nie dowierzają i na siłę chcą wsadzić mnie do grona „celebrytek”, „gwiazd”, a nawet „legend”, zupełnie jakbym była smokiem wawelskim. A pewna młoda – choć nie jest to usprawiedliwieniem, zresztą pewnym jest, że jej przejdzie – dziennikarka spytała wręcz, dlaczego jestem skandalistką seksualną, ale też nie dostała ode mnie wyczerpującej odpowiedzi, jakiej oczekiwała. Tytuł mojej książki, wprawdzie wiernie oddający moje przeżycia, jest tylko wabikiem, służącym do wzbudzenia zainteresowania potencjalnych nabywców. Jak to, cała noc spędzona sam na sam z przedstawicielem przeciwnej płci może by „niewinna”? A jak to jest możliwe, pytacie? Ano, nie zdarzyło się wam nigdy przesiedzieć całej nocy z nieznajomym mężczyzną w zepsutej windzie? Albo w poczekalni na dworcu? W lesie, na opuszczonej budowie, w obcym domu, w którym zamek w drzwiach się zaciął? Nie? Mnie też te akurat historie się nie przydarzyły. Przydarzyły mi się za to inne. Wszystkie były podobne do siebie tylko z jednego powodu – spędzałam je z mężczyznami, z którymi nic mnie nie łączyło. Oprócz tej jednej – niewinnej – nocy… Książka wyszła w warszawskim wydawnictwie Agora w październiku, a zaraz potem odbyła się w siedzibie Agory uroczysta promocja. Zjawili się na niej moi wspaniali, a wierni przyjaciele: Jerzy Gruza, Katarzyna Lengren, kilka przyjaciółek jeszcze z ławy szkolnej, jeden ex-łabędź z Teatru Wielkiego oraz tłumek anonimowych cztelników, w tym kilku bliżej nieznanych mi, a podejrzanie wyglądających osobników. Jeden z nich, łysy osiłek, zbliżył się do mnie kołyszącym się krokiem kowboya. – Cześć, Zosiu, pamiętasz, mam nadzieję, co było między nami w Międzyzdrojach? – W Międzyzdrojach? Niestety, nie znam tej miejscowości, nigdy tam nie byłam, a na imię mam Krystyna, nie Zosia… – usiłowałam sprostować.– Wiem, wiem, Zosieńko. Dla innych jesteś Krysia, ale przecież wiem dobrze, jak cię nazywałem. Jak to, nie byłaś? A te nasze wspólne wakacje, to małe piwo? Bezskutecznie usiłowałam udowodnić, że choćby piwo mogłoby być i duże, to niestety, ani z Zosią, ani z Międzyzdrojami nie miałam nigdy nic wspólnego. Po łysym podeszła do mnie wiotka blondynka. – Mój mąż opowiedział mi wszystko, on wtedy z panią w Australii. Nie jestem zazdrosna, przecież jeszcze go nie znałam, on jest o tyle ode mnie starszy – i spojrzała na mnie z triumfem.– Więc rozumiem, pani podobno była kiedyś ładna… Nie, nigdy nie byłam specjalnie ładna, nie byłam też nigdy w Australii! Potem podszedł po autograf jakiś chuderlawy z kozią bródką. – Podobno ma pani tyle mieszkań w Paryżu, rozumiem, to ci książęta i inni bogacze, obskubywało się ich, prawda? Dobrze im tak, niech pani dalej żyłuje tych chłopów, niech mają za swoje! Z tego co wiem, nie miałam szczęścia poznać w życiu ani pół księcia, co do bogaczy też sprawa jest dyskusyjna. Wszystko, co posiadam, zawdzięczam pracy własnych nóg i trochę też rąk. Ale, moja gosposia paryska, która mieszka w tym samym domu co mój Exio, spostrzegła, że jak ostatnio spotkała go na schodach, wyglądał rzeczywiście taki jakiś obskubany… Potęga wyobraźni? I czym wobec tych fantazmów są moje opowiadania, w dodatku wszystkie relacjonujące kompletnie autentyczne przeżycia? Nie dowierzacie? Kupcie moją książeczkę, przeczytajcie! Krystyna Mazurówna

John O'Farrell Wydawnictwo: Sonia Draga Seria: Kolorowy uśmiech literatura piękna. 264 str. 4 godz. 24 min. Szczegóły. Inne wydania. Kup książkę. Michael Adams wiedzie życie, o jakim wielu mężów i ojców może tylko pomarzyć. Wytłumaczywszy żonie, że jego praca wymaga dość częstych podróży, wynajmuje wraz z trzema innymi

Talia kart - 54 szt do standardowej gry z oznaczeniami czterech kolorów, od dwójki do Jokera. Na każdej karcie niepowtarzalna fotografia, akt męski w kolorze. Takie karty umilą na pewno każdy rodzaj gry, szczególnie w typowo kobiecym i niekiedy męskim gronie. Wymiary Wysokość: 9 cm Szerokość: 6,5 cm - wersja mniejsza od standardowych talii Zrobione z usztywnionego papieru, posiadają odpowiedni poślizg :) Dodatkowym atutem tych kart są właśnie niepowtarzalne męskie zdjęcia: bardzo naturalne - odzwierciedlające jak wygląda prawdziwy typowy mężczyzna, chłopak, którego niekiedy mijamy na ulicy. Pokazano różnorodne typy męskiej urody. Niektórzy pokazani Panowie bez skrępowania prezentują swojego członka w stanie wzwodu. Każde zdjęcie inne! Polecam jako upominek dla Pań w każdym wieku i z różnych okazji, również dla Panów o orientacji homoseksualnej.
z kremem przy babce. sprzęt do podmywania się. zaburzenie koordynacji ruchów i równowagi. Określenie "magazyn dla kobiet" posiada 1 hasło. Znaleziono dodatkowo 3 hasła z powiązanych określeń. Inne określenia o tym samym znaczeniu to magazyn kobiecy; kobiecy magazyn; magazyn dla pań; magazyn dla pań; magazyn dla pań; czasopismo dla
Brad Watson 26 czerwiec 2008 Ciągle mam przed oczyma kudłaty zielony dywan, na którym leżałem wyprostowany z głową schyloną w modlitwie. Byłem młodym mężczyzną z burzą hormonów w środku – pełnym pasji dal Boga, lecz z rozwijającą się seksualnością. W chwilach znoszenia tych męczarni, gdy bezowocnie starałem się wyrzucić z umysłu erotyczne obrazy, które przeszkadzały mi w świętych momentach modlitwy, chciałem wrzeszczeć na całe gardło sfrustrowany. Podobnie jak Paweł wołałem: „Któż uwolni mnie od tego ciała śmierci?” (Rzm. 7:24). Czułem się brudny, pokonany i oddalony od Boga. Ta frustrująca wewnętrzna wojna cywilna trwała dość długo. W końcu, po miesiącach zmagań, światło prawdy rozświetliło ciemności mojej rozpaczy. Te dręczące myśli dalej były w mojej głowie, lecz na pewno nie w moim sercu. Wiedziałem przecież, że nie miałem zamiaru zachowywać się tak, jak w tych fantazjach, one nie były tak naprawdę mną, nie były moim celem ani nie pragnąłem ich realizacji, ponieważ tym, czego rzeczywiście chciałem, co było jako moją prawdziwą pasją, było zachowanie wierności Bogu i posłuszeństwo. Gdy w końcu nauczyłem się ignorować te obrazy, nie trwać w nich, pokutować i nie poświęcać im uwagi, napełniło mnie poczucie ulgi. Ignorowanie ich było strategią, która wydawała się pochodzić z góry. Gdy nauczyłem się śmiać z tych śmiesznych obrazów i zostawiać je w spokoju, nagle zaczęły zanikać! Radość znów napełniła serce, a moje życie modlitewne stało się bogatsze i bardziej intensywne. Dzięki tym zmaganiom nauczyłem się bardzo ważnej lekcji, a mianowicie takiej, że nie każda myśl w głowie musiała dotrzeć do serca. Nie składałem się z sumy moich myśli, ponieważ ten „prawdziwy ja” był znacznie głębszy i bardziej dojrzały niż niemal uliczny ruch moich myśli i idei, który przepływał mi przez głowę. Jednym z powszechnych błędów w definiowaniu grzesznej pożądliwości jest przypisywanie sercu wszystkiego, co się dzieje w umyśle. Pomimo tego, że serce i umysł są ze sobą powiązane, nie jest to, to samo. O ile umysł mogę mieć napełniony różnymi myślami i rozważaniami, moje serce odzwierciedla prawdziwe priorytety, przekonania i zamiary. Nie każda myśl serca odpowiada decyzjom serca. Wielu ludzi przyjmuje, że świadomy pociąg, bądź seksualne pragnienia zawsze ujawniają grzech w sercu, lecz zgodnie z tym, co pisze Jakub, pożądliwość musi „począć” zanim „zrodzi grzech” (Jk 1:14-15). Aby pożądliwość osiągnęła punkt „poczęcia”, najpierw trzeba być „pociągniętym” i „skuszonym”. Samo zauważanie pięknej kobiety i podziwianie jej urody nie jest tym samym co być „pociąganym” i „kuszonym”. Pokuszenie, aby grzech został zrodzony, musi rzeczywiście prowadzić do jakiegoś rodzaju pogoni za zakazanym owocem. Jezus powiedział, że: “Nie to, co z zewnątrz wchodzi do człowieka zanieczyszcza go, lecz raczej to, co z człowieka wychodzi” (Mk. 7:15). To, co sprawia, że człowiek jest święty lub nie jest święty nie będzie zależało od tego, co się dostaje w obszar umysłu, lecz od ustalonych w sercu priorytetów. Ta wewnętrzna „linia” podziału między umysłem a sercem jest ważna dla rozeznawania, gdy mowa o prawości i nieprawości erotycznego pragnienia. Seksualne pragnienie jest darem od Boga, a nie czymś, czego należy się wstydzić, bądź z powodu czego należy ‘wypędzać” demona. Pragnienie staje się złe tylko wtedy, gdy jest obsesyjne (a zatem bałwochwalcze) bądź, gdy ktoś zaczyna „zachowywać” się nieprawidłowo w prawdziwych relacjach z innymi. W Kazaniu na Górze Pan Jezus nie potępił fizycznego pociągu czy erotycznego pragnienia, lecz cudzołóstwo w sercu (p. Mt. 5:28). Tylko wtedy, gdy pożądliwość infiltruje i zaczyna negatywnie wpływać na serce, ma niszczący skutek dla życia chrześcijanina, i tylko wtedy może być rzeczywiście nazwana „grzeszną pożądliwością”. Sam fakt, że czujesz pociąg do innych w fizyczny czy nawet erotyczny sposób, nie wskazuje koniecznie na to, że pożądasz bądź już popełniłeś grzech. Z całą pewnością Bóg nie stworzyłby pięknych ludzi tylko po to, aby zakazać komuś zwracania na nich uwagi! Podobnie jak możesz doceniać piękno kwiatów sąsiada, nie wykopując mu ich z grządki i wynosząc do domu, tak samo możesz docenić piękno kogoś innego, nie pożądając go! Wielu chrześcijan po tym, jak przeżyje pociąg do kogoś innego niż współmałżonek, czuje się winnych i wierzą, że zgrzeszyli. Często nie jest to nic innego, jak oskarżenie przeciwnika (p. Obj. 12:10). Im więcej winy wrzuci na nas diabeł tym mniej prawdopodobne jest, że będziemy odzwierciedlać chwałę Bożą. „Fałszywe poczucie winy” wzbudzone z obozu przeciwnika oskarżeniami może być równie szkodliwie jak prawdziwy grzech i nie pozwolić na wypełnienie przeznaczenia, jakie Bóg ma dla nas. Nasz wróg ciska w nas na arenie naszych myśli oskarżającymi myślami, abyśmy czuli się niegodni i oddzieleni od Boga (p. 2Kor. 10:5). Tak długo jak przeciwnik jest w stanie utrzymać nasze zainteresowanie upadkiem, pokuszeniem czy nawet rzekomą słabością, nie będziemy agresywnie budować siebie samych Bożymi obietnicami, szukać Jego twarzy czy rozeznawać Jego woli. Czasami przeciwnik wywołuje bitwy, które tak naprawdę nie istnieją, po to, aby rozpraszać nas na drodze do wypełniania Bożych planów. Kiedy więc niewinny pociąg faktycznie staje się niebezpieczną pożądliwością? Niektórzy dowodzą, że nie jest możliwe nakreślenie linii granicznej między tymi dwoma. Ośmielę się nie zgadzać z tym. Dzięki prowadzeniu Ducha Świętego i przez właściwe zrozumienie biblijnego nauczania możliwe jest dokonanie właściwego rozeznania i nawet chrześcijanin o silnym erotycznym pociągu może zachować siebie wolnym od grzesznej pożądliwości. Dobrym przykładem tego, jak niszczące może być domaganie się legalizmu, jeśli zanieczyszcza to rozumienie ludzkiej seksualności, są przypadki pierwszych chrześcijańskich mnichów. Aby uzyskać ostateczne zwycięstwo wielu z tych starożytnych świętych popadało w skrajności. Historia podaje, że jeden z nich, Ammonius, przypalał swoje ciało żelazem za każdym razem, gdy miał nieczyste myśli. Inny, Pachon (?), przyciskał żmiję do swoich genitaliów. Benedykt rzucił się nago między wrzosiec i pokrzywy raniąc swoje ciało w nadziei, że te rany ciała uzdrowią rany “żądzy” jego duszy. Nawet Orygenes, sławny XIV wieczny przywódca chrześcijan wykastrował sam siebie w próbie całkowitego uwolnienia się od seksualnego pokuszenia. Niestety ci sami mężowie, których celem było usunięcie seksualnych pragnień, popadli w obsesję właśnie na tle tego, co starali się usunąć! Pomimo ich żarliwych wysiłków, próby starożytnych mnichów pokonania seksualnych pragnień tylko rozjątrzały problem. Ich nienormalna fiksacja na walce z pożądliwością wywołała dokładnie przeciwny skutek i wzmocniła tylko jej siłę. Rzadko się zdarza, aby Bóg odpowiedział na ludzkie prośby o uwolnienie od erotycznych pragnień i pożądliwości. Nawet próby wyeliminowania wszystkich pozamałżeńskich seksualnych stymulacji i pragnień wydają się działać tylko na jakiś czas, a potem zazwyczaj wracają. Niektórzy próbując osiągnąć to mogą przeżywać okresowo duchowe wyżyny w intensywności uwielbienia czy na konferencjach lecz później często kończą zniechęceni i pokonani. Pomimo rzekomego rozczarowania, Bóg nie odrzucił ich, ani nie był niewierny, ponieważ nigdy Jego Boskim celem nie było usunięcie erotycznych pragnień wśród jego ludzi! Seksualne pragnienia same w sobie nie są złe to zaś, co ktoś robi z tymi pragnieniami ujawnia ostatecznie stan serca. Wielu wierzących ciągle czuje dystans do Boga i brud, gdy zastanawiają się nad swymi najgłębszymi myślami czy pragnieniami. „Z pewnością święty Bóg nie może cieszyć się z tak niskich, podstawowych uczuć” – myślą. Nie wolno nam zapominać o tym, że to Bóg stworzył siłę erotycznego pociągu i na pewno nie jest obrażony jej obecnością. Prawdziwa świętość nie jest potwierdzana przez brak seksualnego zainteresowania, lecz istotą jest natomiast sprawa serca mierzona naszym dążeniem do Boga i miłością do ludzi. Dzięki Jego wspaniałej obecności i mocy, która żyje w nas, prawdziwa seksualna czystość nie jest dla paru dziwaków, którzy ukrywają się przed światem. Nie jest to coś nieosiągalnego, ciasteczko na niebie, marzenie, które się śni, lecz nigdy nie spełnia. Przeciwnie – dla uczniów Jezusa Chrystusa, seksualna czystość jest czymś realnym i osiągalnym. Dzięki Bożej łasce jest to zwycięska i radosna droga, wolna od legalizmu i pełna życia. Jest to spodziewany rezultat działania serca połączonego z Bogiem i prowadzonego przez Ducha. ——————————————————————————– Brad Watson jest pastorem Harvest International Church i autorem ksiązki “Is It Lust or Legalism?” Oryg.: 8 Myths (and Truths) About Male Authority Joel Hunter Bóg dał mężczyźnie unikalną rolę przywódcy naszych domówi i rodzin. Jak jednak godzimy to w kulturze, która przeciwdziała mężczyznom wykonującym biblijną władzę? Żyjemy w społeczeństwie, które naciska na męską wrażliwość i kobiecą siłę. To jest w porządku, lecz wiele ze współczesnych społecznych norm jest reakcją na wypaczoną ideę udzielonej mężczyźnie przez Boga władzy. Gdyby mężczyźni mogli zrozumieć autorytet jaki Bóg im daje, nie musieliby poddawać się kulturalnemu kastrowaniu ich roli. Gdyby żony mogły zrozumieć rolę swoich mężów, zobaczyłyby, że wsparcie przywództwa ich mężów dałoby im więcej wolności i poczucia bezpieczeństwa, a ich ograniczenie. Współcześnie wielu chrześcijan, mężczyzn, to mięczaki. Sami siebie nienawidzą za to, a kobity nie szanują ich z tego właśnie powodu. Pozwólcie wiec, że przypomnę wam osiem sposobów, z których korzysta nasza kultura, aby wykrzywić biblijne rozumienie męskiej władzy… A następnie listę sposobów stosowania władzy przez „prawdziwego mężczyznę”. Mit 1: Męski autorytet oznacza dominację. Mężczyźni muszą zrozumieć, że dojrzała męskość w Piśmie jest rozumiana jako siła do służenia i poświęcenia dla dobra kobiety. Łk. 22:26 przekazuje ogólny paradygmat sługi – przywódcy: „Lecz pośród was, ci, którzy są najwięksi, powinni przyjąć najniższe pozycje, a przywódcy powinni być jak słudzy” (New Literal Translation). Ef. 5:25 przekazuje nam domową wersję tego samego: „A wy mężowie macie miłować swoje żony taką samą miłością, jaką Chrystus okazało kościołowi”. Mit 2: Ćwiczenie siły prowadzi do jej nadużycia. Siła, która jest kształtowana w celu zabezpieczenia i ochrony nie skieruje się ku przeszkadzaniu i ranieniu. To dwie zupełnie sprzeczne skrajności. Podobnie jak mięśnie nie zamieniają się w tłuszcz (choć czasami na to wygląda), lecz są to dwa zupełnie różne rodzaje tkanek. Jeśli nie ćwiczymy siły we właściwy sposób, skończymy tracąc wagę w zły sposób. „Jeśli zachęcasz, uważaj, abyś nie stał się apodyktyczny; jeśli pouczasz, nie manipuluj; jeśli jesteś powołany do udzielania pomocy strapionym ludziom, otwieraj oczy szeroko i reaguj szybko; jeśli pracujesz z pokrzywdzonymi, nie pozwól sobie na irytację nimi bądź przygnębienie. Zachowuj uśmiech na twarzy” (Rzm. 12:8, parafraza The Message). Mit 3: Mężczyźni muszą być bardziej kobiecy, aby byli wrażliwi. Czy Jezus był bardziej kobiecy, gdy wyczuł kobietę, która dotknęła kraju Jego szaty i została uzdrowiona? Czy też, gdy nakazał uczniom, aby pozwolili przychodzić do Niego dzieciom? Czy mężczyźni nie posiadają swojego własnego sposobu wyczuwania potrzeb wokół nich? Jeśli staniesz między moimi wnukami, a mną to gwarantuję ci, że nie stanę się bardziej „niewieści”, ponieważ jestem wrażliwy na nie. Mit 4: Aby kobiety mogły zostać wzmocnione, mężczyźni muszą zostać osłabieni. (dosł.: For women to be empowered, men must be disempowered. ). Paweł nie potrzebował stać się słabszy po to, aby Lidia mogła założyć pierwszy kościół. Akwila nie musiał zostać wypisany z Pisma, aby dla nas Pryscyla została doceniona. Tak naprawdę, jednym ze sposobów, aby kobiety były najbardziej wzmacniane (podobnie jak kobieta przy studnie z 4 rozdziału Ewangelii Jana) jest to, aby mężczyzna (w tym przypadku Jezus) użył swojej siły do okazania jej szacunku. Znieważamy kobiety mówiąc, że one nie potrafią radzić sobie z silnymi mężczyznami. W rzeczywistości, niedoceniamy kobiet, gdy myślimy, że one raczej będą kontrolować mężczyzn, niż przyjmować miłość i szacunek siłacza. Silna kobieta będzie „pyskować” (to oznacza „pomocnik” z Rdz. 2:18) i pracować obok silnego mężczyzny. Mit 5: Nie powinniśmy wychowywać naszych chłopców tak, aby uczestniczyli w „męskich” zajęciach. Jeszcze kilka dekad temu chłopcy mogli bawić się w kowbojów, Indian, czy uprawiać kontaktowe sporty i nie martwiliśmy się tym, że wyrastają na rasistów czy prawicowych podżegaczy wojennych, bądź jakichś gwałtowników. Chłopcy byli uczeni polowania, na wypadek gdyby potrzebowali przeżyć w dziczy. Dzięki temu mieli więcej wiary w siebie i bardziej doceniali naturę, a nie stawali się bardziej niebezpieczni. Pismo nie zabrania takich „nieprzyjaznych” działalności (żołnierze, myśliwi, sportowcy), które budują siłę i umiejętność pracy zespołowej. Mit 6: Musimy sfeminizować Boga, aby nie faworyzować mężczyzn. Ten cały ruch „Bóg jest rodzaju żeńskiego” (dosł.: „Go is she”) jest śmieszny. Duch nie ma płci, lecz nie musimy ukrywać tego, że biblijne terminy na określenia Boga są rodzaju męskiego. Nie musimy feminizować „Naszego Ojca” po to, aby być braćmi i siostrami o równej wartości, użyteczności i pozycji w Nim. Mit 7: Jeśli mężczyźni przewodzą w domu to będą swobodnie rządzić kobietami w całym społeczeństwie. W rzeczywistości, mężczyzna, sługa-przywódca nie ma „rządzić” nikim i nigdzie. To przywództwo-służba, które zostało dana mężczyźnie w domu nie wychodzi poza dom na społeczeństwo. Tak więc, męska odpowiedzialność za przywództwo w chrześcijańskim domu (p. Ef. 5:23) nie może być przenoszona na biznes czy do rządu, czy jakiejkolwiek innej społecznej instytucji. Mit 8: We władzy chodzi o deklaracje, a nie podejmowanie osobistej odpowiedzialności za doprowadzenie ich do realizacji ku wspólnemu pożytkowi. Błąd. Mężczyźni mają straszliwą reputację nieodpowiedzialnych uparciuchów. To, w jaki sposób Duch Święty naśladuje życie Jezusa trudno o coś bardziej wyraźnego jak to, że Bóg kończy to, co rozpoczął. Bóg nie wydaje poleceń, po czym zostawia nas o własnych siłach. On udziela odpowiedniej pomocy, aby je wykonać. Bóg, który przyszedł, aby żyć pośród nas i w nas, Bóg, który powiedział: „Na zawsze jestem z wami!” jest wzorem przywództwa dla każdego z nas. Możemy postępować za tym przykładem, będąc blisko tych, których prowadzimy i pomagając im. KIM WIĘC JESTEŚMY? 8 PRAWD O MĘSKIM AUTORYTECIE To nie płeć decyduje o tym czy mężczyzna jest prawdziwym mężczyzną, lecz jest to duchowa dojrzałość we wszystkich dziedzinach życia. Tak więc, męskość to nasze powołanie, a nie żadne stawanie w szranki z kobietami. Prawda 1: Mamy unikalne jeśli chodzi o płeć przywódczą rolę w małżeństwie. 1 Kor. 11:3 mówi: „A chcę, abyście wiedzieli, że mężczyzna jest odpowiedzialny przed Chrystusem, żona jest odpowiedzialna przed mężem, a Chrystus – przed Bogiem” (NLT). Następnie w wersie 8 czytamy: „Ponieważ pierwszy mężczyzna nie pochodzi z kobiety, lecz pierwsza kobieta z mężczyzny„. Nie wiem, dlaczego tak to Bóg urządził. W wielu sprawach nasze żony są bardziej kompetentne niż my. Mądrzy mężczyźni polegają na decyzjach swoich żon w wielu rodzinnych sprawach. W końcu nie jest to sprawa konkurencji czy nawet płci, jest to sprawa postępowania zgodnie z Bożym porządkiem. Gdy byłem w podstawówce siedziałem tuż przy drzwiach. To spowodowało, że zostałem mianowany szefem na wypadek ewakuacji. Dlaczego byłem liderem? Czy miałem odpowiednie kompetencje? Nie. Dlatego, że byłem chłopcem? Nie. Było tak dlatego, że tak powiedział nauczyciel. Prawda 2: Mamy kochać nasze żony jak Chrystus ukochał kościół i oddał siebie samego. Nasz autorytet jest skierowany na poświecenie się i ochronę naszych żon, a nie na panowanie nad nimi. Nie musimy stać się słabsi, aby być sługami, ani nasze żony nie muszą być słabe, abyśmy mogli wyglądać na silnych. Prawda 3: Mamy wychowywać nasze dzieci nie prowokując ich do gniewu (p. Ef. 6:4). Poczucie naszej władzy musi być na tyle silne, aby prowadzić, poprawiać i dyscyplinować nasze dzieci (p. Hb. 12:9) w taki sposób, który wzbudza respekt, a nie gniew. Wymaga to wewnętrznego przekonania, które bierze się wyłącznie ze zrozumienia autorytetu, który dał nam Bóg. Często mówiłem naszym dorastającym synom tak: „Nie jest moim ulubionym zajęciem dyscyplinować was, lecz jest to rola, jaką dał mi Bóg. Tak więc, obaj będziemy robić to, co należy”. Wszyscy są dziś wspaniałymi mężczyznami i bardzo kochają swoją matkę i mnie. Prawda 4: Mamy prowadzić biznesy z przekonaniem i integralnością (p. Mt. 25:20-21). Mężczyźni nie mają być tchórzami, gdy przychodzi do oddania wszystkiego w świecie biznesu, ani nie mamy myśleć o naszym kapitale jako o naszej własności. Autorytet idzie za mężczyzną, który inwestuje z myślą o kimś Innym. Podobnie jest z naszymi żonami: prawdopodobnie bardziej będzie wzrastał ich szacunek do nas, gdy będziemy wykonywać naszą pracę z przekonaniem i kompetentnie, wykorzystując dany nam w pewnym zakresie autorytet do wytwarzania korzyści dla dobra wszystkich. Prawda 5: Mamy być przywódcami w kościele, po ustaleniu priorytetów we własnym domostwie (p. 1Tym. 3:1,4). Podjęcie się odpowiedzialności w kościele również jest częścią autorytetu/władzy, którą mamy wykonywać. Oczywiście, nadzorca jest sługą-przywódcą. Branie odpowiedzialności za troszczenie się o kościół (Bożą rodzinę) jest przejawem tego autorytetu, którego Bóg nam udziela. Prawda 6: Mamy przyjąć przywództwo w walce z tym, co może zrujnować naszą część świata (p. Rdz. 2:15). Od Ogrodu Eden, Bóg w szczególny sposób dał mężczyźnie zadanie „uprawiania” (bądź produktywny) i „utrzymywania” (bądź opiekuńczy). To drugie odnosi się do faktu, że nawet w raju są takie rzeczy, które mogą wkraść się i zrujnować dobro, które zostało wyprodukowane. Tak więc, mężczyzna ma odpowiedzialność i władzę do strzeżenia swego domu i rodziny (a czasami miejsca pracy i kraju) przed tym, co mogłoby zaszkodzić czy zatruć jego dobrobyt. Prawda 7: Mamy trenować innych mężczyzn, którzy będą trenować innych mężczyzn (p. Nasza odpowiedzialność nie kończy się na naszej rodzinie. Mamy obowiązek szkolić innych dojrzałych mężczyzn, którzy będą szkolić następnych. Powtórzmy: tego rodzaju władza nie jest dominacją. Cała dynamika „odpowiedzialności” została zniekształcona do głupoty w rodzaju: „ja jestem twoim duchowym szefem”. Mentoring to wspieranie, uczenie i prowadzenie tych, którzy pragną tego rodzaju przywództwa w swoim życiu. Prawda 8: Mamy uzupełniać nasze żony w ich przywódczych rolach w rodzinie, kościele i społeczeństwie. Rdz. 2:18 mówi: „Wtedy rzekł Bóg: niedobrze jest mężczyźnie, gdy jest sam. Uczyńmy mu pomocnika odpowiedniego dla niego„. Pomocnik nie oznacza kogoś słabego. Kto jest mocniejszy: czy ten, kto potrzebuje pomocy, czy pomocnik? Tak więc, część naszego autorytetu pochodzi ze słuchania naszych żon. Inna jego część to uzdalniać je i służyć im tak, aby i one mogły być przywódczyniami w rodzinie, kościele i społeczeństwie. Kiedy my, mężczyźni, pamiętamy o tym, że całe życie jest szafarstwem, zarządzeniem Bożymi dobrami dla Niego, nie będziemy używać udzielonej nam władzy w arogancki czy pyszny sposób. Będziemy jej używać, aby podnosić innych, Jak Chrystus nas podniósł. Materiał redakcyjny Rozmowa przeprowadzona z Williamem Craig na potrzeby naszego Q&A (pytania i odpowiedzi), jednym z wiodących na świecie chrześcijańskich naukowców, była fantastyczna. Powiedział wiele rzeczy, które zmusiły mnie do myślenia, lecz jedna sprawa naprawdę mnie ujęła. Powiedział, że aby być „w pełni zaangażowanym mężczyzną”, jak to nazwał, konieczne jest upewnienie się, że w każdym aspekcie jesteśmy związani chrześcijańskim uczniostwem. Mówił to w związku z tym, że męskim ruchu skupiamy się na mnóstwie takich rzeczy jak: rodzina, seks i przywództwo (co powinno mieć miejsce), lecz często lekceważymy intelektualną stronę bycia dojrzałym chrześcijaninem. Zgadzam się z tym i z pewnością bardzo chciałbym bardziej drążyć tą dziedzinę mego życie, lecz wydaje mi się, że jego ogólny wniosek jest bardziej interesujący: jest wiele aspektów bycia całkowicie zaangażowanym wierzącym mężczyzną i nie powinniśmy pomijać żadnego z nich. Co więc jest potrzebne, aby być kompletnym, w pełni zaangażowanym chrześcijaninem? Oto kilka myśli: Poznanie/wiedza: Ponieważ o tym rozmawiamy, więc od tego zacznijmy. Dojrzały chrześcijanin rozumie ten świat i swoją wiarę na tyle, że może mieć mocne przekonania. Powinien umieć inteligentnie mówić o tym, w co wierzy. Jest to istotne nie tylko do dzielenia się ewangelią z innymi, lecz również potrzebne, aby wiedzieć, dlaczego wierzymy w to, co wierzymy. Mądrość: Prawdopodobnie ważniejsza od poznania/wiedzy jest mądrość: właściwe zastosowanie naszej wiedzy. Jest ona tak ważna, że Bóg zamieścił całe księgi na jej temat w Biblii. Mądrość jest konieczna do nawigowania po twardych drogach, po których mężczyzna prowadzi. Niewiele jest rzeczy, które ludzie w tym świecie szanują bardziej od mądrego mężczyzny. Pokora: to druga strona wiedzy i mądrości, i jest unikalnym i definiującym aspektem chrześcijańskiej wiary. Pycha jest jedynym z największych przeciwników jakie mamy w życiu, a pokora jest jedynym środkiem obronnym. Pokorny mężczyzna postrzega życie takim jakie jest i rozumie to, jak bardzo jest uzależniony od Boga. Łaska: kolejnym znakiem charakterystycznym chrześcijaństwa jest łaska czy niezasłużona przychylność. Mało co życiu jest tak szokujące i dobrze pamiętane jak akty łaski. Nawet chrześcijanie są zdumieniu, gdy otrzymują coś wielkiego, pomimo tego, że nie zasługują na to. Łaska jest krytycznie ważna w każdej relacji, od rodziny do przyjaźni. Dyscyplina: wraz z mądrością podążą dyscyplina czy inaczej samokontrola. To bardzo istotna część stawania się mężem Bożym, ponieważ przeciwnik jest naprawdę dobry w wytrącaniu nas z tej życiowej drogi. Dyscyplina pozwala nam uniknąć rożnych dziedzin pokuszenia oraz osiąga zdumiewające rzeczy, które Bóg ma dla nas. Oczywiście, najwspanialszym przykładem dla każdego z nas tych cech jest Sam Jezus. Ten jedyny w historii w pełni zaangażowany mężczyzna, okazywał doskonałe poznanie, mądrość, pokorę, łaskę i dyscyplinę. Wspaniałe jest to, że jedynym sposobem, aby naprawdę zrozumieć te myśli i żyć zgodnie z nimi to podążać za Nim i pozwolić Duchowi Świętemu wprowadzać je w naszym życiu. Jest to tylko kilka przykładów cech w pełni zaangażowanego wierzącego mężczyzny. Bardzo chciałbym, abyście dzieli się tym więcej, jakie ważne idee pominąłem? Chris Glazier W ciągu ostatnich dwóch lat ożeniłem się i dwukrotnie przeprowadzałem, co znaczy, że nie miałem wiele czasu na zawieranie nowych przyjaźni. Do tej pory zawsze miałem wielu kumpli, bardzo lubię zażyłe koleżeństwo, szacunek i odpowiedzialność jakie wiążą się z dobrą przyjaźnią. W miarę jak przybywa mi lat, zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, dlaczego tak trudno jest utrzymać długo przyjaźnie z mężczyznami, ale zacząłem też zdawać sobie sprawę z tego, że choć jest to tak trudne, niewiele jest rzeczy, które są ważniejsze. Jako chrześcijanie, nasi przyjaciele dają nam w życiu to, czego nie mogą dać rodziny. Najważniejsza jest rodzina, a w szczególności nasza relacja z żoną i dziećmi, lecz są takie sprawy, które nie pojawiają się w naturalny sposób w relacjach rodzinnych. Pomimo że żona może być twoim najlepszym przyjacielem (moja jest), kobiety są inaczej wyposażone od nas. Pojawiają się w życiu takie sytuacje, w których lepiej jest, aby przyjaciel je z razem nami przeszedł i omówił. Męskie przyjaźnie dają nam możliwość rozmawiania z facetami, którzy byli już tam, gdzie my teraz jesteśmy i rozumieją, przez co przechodzimy. Dzięki temu mamy możliwość poznać ich życiową mądrość, usłyszeć dobrą radę i zobaczyć świeże spojrzenie na naszą sytuację. Nawiązuje się również pewien poziom odpowiedzialności, którego nigdzie indziej nie zyskamy. Może to być coś bardzo intymnego, jak grupy odpowiedzialności czy też może to być coś powstałego w naturalny sposób, kiedy rozmawiasz o swoim życiu z innym mężczyzną. Chłopaki dają nam też unikalny rodzaj koleżeństwa i radości, z których, aby być szczerym, można czerpać teraz i później. Życie jest trudne i jeśli masz możliwość przebywać z grupą mężczyzn i zrobić coś razem to naprawdę pomaga. Jeśli nigdy nie masz okazji pośmiać się z facetami to zaczniesz za tym tęsknić. Wszyscy to rozumiemy, lecz problemem jest to, że na liście naszych życiowych priorytetów, przyjaźnie zajmują dalsze miejsca. Między rodzinami, pracą i różnymi zadaniami trudno jest znaleźć czas na wszystko, niemniej, męskie przyjaźnie są warte tego czasu. Bożym zamiarem jest, abyśmy wchodzili w relacje z innymi. Przeciwnikowi łatwo jest oddzielić nas i indywidualnie zdołować, lecz gdy trzymamy się razem, jest mniej prawdopodobne, że staniemy się jego celem. Postaraj się o to, abyś zrobił wszystko, co możesz, aby spędzać wartościowy czas z innymi wierzącymi chrześcijanami – i czasami niewierzącymi też. Trzymaj się jakiejś małej grupy, oglądaj mecz czy film z jakimiś kumplami i utrzymuj kontakt ze starymi przyjaciółmi przez telefon czy internet. Nidy do tej pory nie było tylu możliwości kontaktowania się, wykorzystaj to. Chris Glazier Jedną z najtrudniejszych i najbardziej wartościowych rzeczy, których Bóg nas uczy jako mężczyzn chrześcijan, nabywa się wtedy, gdy Bóg każe nam czekać. Nie chodzi mi tutaj o czekanie na weekend czy na następne wydanie new Man. Mówię o czymś bardzo poważnym. Każdy facet wie, jak to jest: masz w życiu coś, czego bardzo chcesz. Może to być praca, może promocja, może jakaś relacja czy rozwiązanie problemu. Chcesz tego tak strasznie, pracujesz nad tym, modlisz się o to, robisz wszystko, co tylko możesz, aby to osiągnąć. Mimo wszystko, czasami, Bóg mówi ci, abyś czekał i zaufał Mu. To jedna z najbardziej frustrujących rzeczy, jaka może się w życiu przydarzyć, ponieważ zazwyczaj to, o co się modlisz jest dobre. Stoją za tym tez dobre, czyste motywy i bardzo by to pomogło w życiu. Stąd też dylemat: nie rozumiemy dlaczego musimy na czekać. Jedna z najważniejszych przyczyn tego jest wyjaśniona w Liście do Rzymian 5:3-4: „A nie tylko to, chlubimy się też z ucisków, wiedząc, że ucisk wywołuje cierpliwość, cierpliwość charakter, charakter za nadzieję; A nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” (NKJV). Gdyby Bóg dał nam wszystko czego chcemy lub potrzebujemy w chwili, gdy o to prosimy, nigdy niczego nie nauczylibyśmy się. Jednym z głównych sposobów w jaki Pan kształtuje w nas charakter i wiarę jest oczekiwanie, i ufanie Mu. Pan nie zamierza dawać nam wszystkiego natychmiast i nie zamierza nam pokazywać dokładnie jak to się stanie po długim czasie. On prosi nas, abyśmy Mu ufali. Ta Wielkanoc przypomniała mi o tym, jak trudno musiało być uczniom czekać po ukrzyżowaniu Jezusa. Ukrywali się w domu, zastanawiając się czy nie zostaną aresztowani, czując beznadzieję, ponieważ Jezus właśnie został zabity. Nie mogę sobie wyobrazić bardziej rozpaczliwego stanu. Jednak Jezus powtarzał im często, że zamierza wrócić. Nie powiedział im, jak to się stanie ani jakie będą okoliczności. Nie podał planu zmartwychwstania, lecz powiedział im, że wróci i poprosił ich o wielki skok wiary, aby uwierzyli, że to się stanie. Pan nadal prosi o taką wiarę. Jeśli czujesz się zdesperowany, oczekując na coś, na co Bóg jeszcze nie odpowiedział, nie popuszczaj. Niech Duch Święty pracuje w tobie w w czasie tej próby, aby ukształtować charakter, nadzieję i miłość. Ucz się ufać, że Bóg odpowie na twoje modlitwy, nawet jeśli będzie to zgodnie z Jego rozkładem czasu. Jeff Buchanan Jestem typowym Amerykaninem w średnim wieku. Jeżdżę SUV, mieszkam w 3 pokojowym mieszkaniu, mam średnie wykształcenie, pilnuję poziomu swego cholesterolu, jestem uzależniony od Palmtopa, mam rodzinę, mieszkam na przedmieściu. No, tak, dorzućmy jeszcze, że jestem pastorem i byłym homoseksualistą, ale wrócimy do tego. W tym wszystkim rola mentora zajmuje mi sporo czasu. Mamy przed sobą pokolenie, które, aby wypełnić Boże przeznaczenie, ogromnie potrzebuje poradnictwa. Jeśli my nie wkroczymy, aby dyscyplinować młodsze pokolenie, to jest wielu innych, którzy gorliwie podejmą się tego zadania. Wpisz w Google „mentoring” a pojawi ci się ponad 21 milionów trafień. Niemniej, większość z nich to społecznościowe i zbiorowe programy. Gdzie jest kościół? Gdzie są mężczyźni i kobiety, których pasją jest „iść i czynić uczniami wszystkie narody”? Czasami zabawiamy się ideą, jakoby być czyimś „mentorem” to ośmiotygodniowy czy dwunastostopniowy wyraźnie określony plan postępowania. Ciekawe jest to, że Jezus wziął 12 niewykształconych Galilejczyków i zainwestował w nich nie 8 tygodni, lecz trzy lata intensywnego i osobistego czasu. Jeśli Jezus potrzebował tyle czasu, aby zrobić z kogoś ucznia, to dlaczego spodziewamy się, że będziemy w stanie zrobić to samo zaliczając podręcznik. Zawsze szukamy jak największych zysków przy minimum inwestycji. Chrystus pokazuje nam coś całkowicie innego. Jeśli chcemy zostawić duchową spuściznę, musimy być gotowi na inwestowanie, które jest konieczne, aby ta spuścizna była trwała. A teraz wróćmy do tego, że jestem pastorem i byłym homoseksualistą. Te dwa aspekty mojego życie współistnieją, ponieważ mentoring miał wpływ na mój osobisty wzrost. Mężczyźni, którzy zajęli różnie miejsca w moim życiu dali mi klucze do mojej tożsamości, celu i wolności. Byli tacy mężczyźni, którzy postanowili spędzić ze mną czas i okazać mi zainteresowanie kim byłem i co robiłem. Nie byli to mentorzy mistrzowie czy ludzie jakoś szczególnie uzdolnieni w sztuce kościelnego uczniostwa, po prostu przeżyli coś przede mną więc zachęcali mnie i udzielali porad na mojej drodze. Niektórzy oddali się na długi czas. To właśnie tak konsekwencja, bez względu na jej formę, miała na moje życie największy wpływ. Dzięki temu, że ktoś poświęcił czas, aby okazać mi łaskę i powiedzieć prawdę, mogłem znaleźć wolność, jak też powołanie i cel. Teraz jestem oddany utrzymaniu tej linii i spuścizny. Exodus International jest służbą, która poświęciła się mobilizowaniu ciała Chrystusa do usługiwania łaską i prawdą światu poddanemu wpływom homoseksualizmu. Co roku Exodus prowadzi International Freedom Conference, aby pomóc w wypełnianiu tej misji. W tym roku konferencja odbywa się w Asheville, w stanie Półn. Karolina, gdzie mężczyźni i kobiety będą wyposażani w środki potrzebne, aby pomóc tym, którzy zmagają się z pociągiem do tej samej płci, wyjść na wolność. Spotkałem pewnego młodego mężczyznę, który spędził większość swego czasu w tej społeczności, kulturze i na działalności wśród gejów. W czasie konferencji doszedł do tego, żeby zostawić to wszystko za sobą. Gdy rozmawialiśmy o tym, jak będzie wyglądało jego życie powiedział po tygodniu: „Jeff, boję się stąd wyjechać. Wiem, że gdy wrócę do domu wpadnę w tą samą pułapkę. Nie mam zupełnie nikogo, kto pomógłby mi przejść przez to”. Panowie, tak nie powinno być! Ci mężczyźnie tak rozpaczliwie potrzebują ojców i braci, którzy będą razem z nimi pójdą tą drogą i okażą współczucie Chrystusa. Zawsze wydaje się, że łatwiej jest pomóc komuś, kto zmaga się z heteroseksualną pornografią czy pożądaniem, ponieważ łatwiej się z tym utożsamić. Niemniej, gdy spędzisz trochę czasu z mężczyzną walczącym z pociągiem do tej samej płci, odkryjesz niezwykłe podobieństwa ze swoimi własnymi zmaganiami i ranami. Często korzenie naszych zmagań są takie same, lecz znajdują różne sposoby wyrazu u różnych ludzi. W porządku, chcę, lecz jak mogę pomóc – możesz zapytać. To dobre pytanie. Zobaczmy w skrócie, jak być skutecznym mentorem: bądź współczujący. Zbyt często ci mężczyźni spotykali w swym życiu twardych, odległych i nietroskliwych mężczyzn. Wielu zostało odrzuconych przez pastorów czy innych mężczyzn z kościoła właśnie z powodu tych zmagań. Chciej im okazać akceptację ze względu na to kim są, pamiętaj: nikt nigdy nie prosił o to, aby mieć pociąg do tej samej płci, to nie jest wybór. Jedynym wyborem jest to czy postępujemy zgodnie z pokuszeniem, czy nie. bądź konsekwentny. Tutaj właśnie oddanie ma krytyczne znaczenie. Zademonstruj swoje oddanie im i mentorską relację. Zdarza się, że niektórzy oczekują nieuniknionego odrzucenia w byciu razem lub uważają brak konsekwencji za brak zainteresowani. okazuj zaangażowanie. Stań się częścią ich życia i włącz ich do swojego życia. Wielu z nich bardzo potrzebuje przykładów zdrowych relacji rodzinnych. Mentoring to czynienie uczniami we wszystkich dziedzinach życia; duchowych i praktycznych. Nasze duchowe i zawodowe życie muszą być spójne. Niektórym będzie potrzebna pomoc w sprawach finansowych, zakupie domu czy nabyciu samochodu. Wygląda na dużo? Tak, ale czy to, co ma nieograniczone możliwości i cenę przychodzi nie wymaga ceny? Nie zamieniłbym mojego doświadczenia, na które składają się wpływ na wzrost i wyjście na wolność innych mężczyzn na nic innego na świecie. Tak, wymaga to czasu, poświęcenia, osobistych inwestycji, cierpliwości i oddania, lecz świadomość tego, że jest to wkład w spuściznę duchowych synów i córek, warta jest tego. – – – – Jeff Buchanan od 10 lat usługuje w kościele, jest dyrektorem Exodus Church Network, międzywyznaniowej sieci kościołów wychodzących do tych, którzy zostali dotknięci niechcianym pociągiem do tej samej płci. Jeśli CNN czy Dateline NBC chce zadać jakieś pytania dotyczące historycznego Jezusa, wzywają Craiga Evansa. Evans jest naukowcem specjalizującym się w Ewangeliach, autorem licznych akademickich podręczników i popularnych książek na ten temat. Pomyśleliśmy w redakcji New Man, że Evans będzie doskonałym autorytetem, aby wyjaśnić całe zamieszanie tworzone przez te wszystkie szalone teorie wirujące wokół historycznej postaci Jezusa od pomysłu z Kodu Da Vinci, że Jezus ożenił się do popularnych w ostatnich dniach nowych ewangelii przedstawiających innego Jezusa. Właśnie tak zrobił i to bez wysiłku. New Man: Napisałeś bardzo przystępną książkę pt.: Fabricating Jezus, w której znajduje się kilka technicznych tematów, takich jak datowanie Ewangelii i ustalanie autentyczności Biblii. Dlaczego przeciętny chrześcijanin miałby się czymś takim przejmować? Nie wystarczy czytać Biblię i nie martwić się tym? Craig Evans: Tak, są chrześcijanie, którzy podchodzą do tego w ten sposób, lecz jest to po prostu chowani głowy w piasek. Nie każdy musi być naukowcem czy apologetom, lecz lepiej by było, abyśmy mieli takich w kościele. W przeciwnym razie wiara chrześcijańska zostanie oderwana od historii i dowodów, a w ostateczności oderwana od rozsądku. Będzie wtedy podmiotem subiektywizmu. Musi być w kościele kilku chrześcijan, którzy znają te sprawy bardzo dobrze. Wszyscy chrześcijanie powinni wiedzieć, że ich wiara nie opiera się na mitach i legendach. New Man: W tej książce piszesz, że w porządku jest mówić, że Duch Święty mówi mi, że Biblia jest prawdziwa, lecz nie jest to przekonujące dla ludzi z zewnątrz. Evans: Tak, bo co powiesz osobie, które twierdzi: „Czy Duch Święty do mnie nic nie mówi?” Przede wszystkim to Mormoni powiedzą, żebyś modlił się i prosił Boga, abyś pokazał ci, że Józef Smith powiedział prawdę i że Księga Mormona jest prawdziwa. Ja nie wierzyłbym w to ani przez sekundę. To śmietnik! A to dlatego, że nie ma żadnych podstaw do wiary. Martwię się o chrześcijan, którzy mają rzeczywiście coś wartościowego, a pozbywają się tego i ograniczają swoje świadectwo do poziomu Mormona. New Man: Porozmawiajmy o niektórych książkach, krążących ostatnio. Ogromne zainteresowanie wzbudziły pozakanoniczne ewangelii (których nie ma w Biblii). Czy którakolwiek z tych ewangelii powinna być porównywana z tymi, które mam w Piśmie. Evans: Nie! Ani odrobinę. Mateusz, Marek, Łukasz i Jan znajdują się w Nowym Testamencie i mają szczególne przywileje. Mówię o tym, jako historyk i naukowiec, który patrzy na dowody i, uwierzcie mi, gdyby ewangelia Tomasza (ekstra-kanoniczna ewangelia, o której niektórzy twierdzą, że jest równie wczesna jak biblijne wydarzenia) tak naprawdę mogła być datowana na pierwszy wiek i rzeczywiście dostarczała nam nowego materiału o Jezusie, przyjąłbym to, lecz jest to marzenie ściętej głowy. Dowody tego nie potwierdzają. New Man: Jeśli takie ewangelie jak ta Tomasza są tak późne, to skąd bierze się ich popularność i jak wyjaśnić fakt, że niektórzy naukowcy bronią jej? Evans: Musielibyśmy umieć czytać w umysłach, aby na to odpowiedzieć. Nie mam pojęcia. To tak jak z ewangelią Piotra. Mamy tam mówiący krzyż i aniołów sięgających głowami do niebios a jednak niektórzy naukowcy, wierzcie mi lub nie, tacy jak Dominic Crossan i kilku innych rzeczywiście dowodzą, że część ewangelii Piotra pochodzi wprost z 40 roku naszej ery i opiera się na tym samym źródle, którego używali Mateusz, Łukasz i Jan! To absolutnie świrnięte! Tak, tworzą pewną argumentację. Jak się to robi? Nie w oparciu o racjonalne myślenie. Czy jest to antykościelny spisek? Być może częściowo. Może to być spowodowane pragnieniem, aby być oburzającym i szokującym, i podchodzi pod teorię, jak dostać się na czołówki gazet. Dla mnie osobiście jest to dziwactwo. Myślę, że jest to odzwierciedlenie naszego postmodernistycznego i anty- racjonalnego wieku, w którym żyjemy, gdzie jest wiele miejsca na subiektywizm. Spójrzcie na tych wszystkich naukowców, którzy to robią; mówimy o ekipie hipisów, którzy teraz mają 60tkę i postawę sprzeciwu wobec establishmentu. Tak tylko przypuszczam. New Man: Rozmawiałem kiedyś z dżentelmenem, który upierał się, że Jezus był gejem. Inni twierdzą, że ożenił się. Jest książka, której autor twierdzi, że Jezus i Jan Chrzciciel usiłowali obalić Rzym i nie udało im się. Jeszcze inne teorie mówią o ślubie Jezusa z Marią Magdaleną. Skąd to wszystko się bierze? Evans: Niemal wszystkie te historie są tworzone na podstawie jakichś błędnych interpretacji. Na przykład małżeństwo Jezusa. Mamy dwie gnostyckie ewangelie, z których żadna nie ma historycznej wiarygodności: Filipa i Marii. W efekcie obie one mówią w jakiś sposób, że Jezus kochał Marię. Poważni gnostyccy naukowcy zinterpretowali te ewangelie poprawnie. Mówią oni, że nie wskazuje to na romantyczną miłość, ponieważ w ten sposó, mówimy o XX wiecznej definicji miłości i przeniesionej do II i III wieku, gdy te teksty były pisane. A te teksty znaczą po prostu, że Jezus szanował Marię tak samo jak swoich uczniów, mężczyzn. Tak więc chodzi o to, aby zrobić z Marii ważną szychę i prawdziwego reprezentanta słów Jezusa. Stąd też bierze się cały pomysł na małżeństwo i są to śmieci. Teoria Jezusa jako geja oparta jest na głupim żarcie zwanym Tajną Ewangelią Marka (czy tajną częścią ew. Marka – Wymyślił to Morton Smith. Sam ją napisał i ogłosił, że znalazł w klasztorze. Ja jestem starszy od Tajnej Ewangelii Marka. New Man: A sprawa Jesus Seminar: Czy ci ludzie mają cokolwiek do powiedzenia? Evans: Nie. The Jesus Seminar prowadzona przez starszego Roberta Funka i jeszcze żyjącego Dominica Crossana to ludzie zainteresowani Jezusem w równym stopniu co sobą. Jezusem, którego nie obchodzi eschatologia (zdarzenia czasów ostatecznych); Jezusem, którego uwagi na temat Królestwa Bożego to tylko mowa o jakimś egalitarnym klubie, gdzie ludzie mówią: ja jestem OK., i ty jesteś OK. Wszyscy lubią Jezusa i chcą, aby Jezus był po ich stronie. Jest to pewnego rodzaju wątpliwy komplement. Jezus uznawany jest jako bardzo ważna osoba a Jego poparcie pożądane, lecz oni nie dopuszczają do głosu wiarogodnych źródeł historycznych, mianowicie Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Tak naprawdę oni nie chcą słyszeć o nich, dopóki nie przepuszczą przez soczewki ewangelii Tomasza i ewangelii gnostyckich, po czym wyskakują z Jezusem, „gadającą głową”, która radzi nam: „Hej, zrelaksujcie się, po prostu bądźcie przechodniami”. Chcą, stworzyć Jezusa na swój własny obraz a wtedy czują się z Nim bardzo dobrze. New Man: Co można powiedzieć o dokumencie Jamesa Camerona zwanym „Zaginiony Grób Jezusa? Wstrząsnęło to wiarą wielu ludzi. Evans: Nie powinno. Jest również zbudowany na głupim kawale. Izraelscy archeolodzy nie dali się na to nabrać. Jakub Cameron jest po prostu naiwny, jest głupi. Mówi: „No, nie jestem teologiem”. Tak, to dobre. Nie wiem, czym jest „teolog”, lecz on na pewno nie jest jednym z nich. Producent tego filmu, Simcha Jacobovici, jest nie tylko naiwny lecz przebiegły. Błędnie cytuje ludzi i przeinacza ich słowa, co wywołało ogromny sprzeciw. Nie sądzę więc, żeby był choć jeden archeolog, który by się z nim zgodził. Obecnie Jacobovici tworzy następny dokument na temat „łodzi Jezusa”, łodzi, którą znaleźli w Morzu Galilejskim. Jacobovici proponuje teraz pomysł, że Jezus łowił w tej łodzi, że On wiedział dużo o rybactwie i spędziło większość Swego życia na Morzu Śródziemnym (nie mam pojęcia jak przeniósł Jezusa z Morza Galilejskiego na Śródziemne), gdzie mieszkał z żoną nad morzem i jego ojcem, Panterą, którego grób znaleźli w Niemczech. Następnie wiąże to ze spiskiem Kodu Da Vinci, ponieważ Jezus płynie do Francji. Więc taki błazeński materiał się pojawia. New Man: Czy swój czas czytania spędzasz po grecku? Evans: (Śmiech.) W samej rzeczy czasami tak. Po prostu grecki tekst jest bardziej podręczny. Mam go na biurku i w komputerze, nie mam ulubionego tłumaczenia. Lubię RSV, lecz jest nieco przydługawy, więc często właśnie oryginalny tekst rozważam. Myślę, że żartujesz sobie trochę, lecz mogę powiedzieć, że tak. Nie noszę ze sobą do kościoła greckiego Nowego Testamentu. Nie chcę zwracać na siebie uwagi i nie chcę zastraszać pastora. To, co mnie doprowadza do wściekłości w kościele to fakt, że używają Pawer Pointa, a na ekranach wyświetlają NIV (New International Version). To nie jest nawet tłumaczenie, to parafraza! Siedzę wiec i staram się nie krzywić się i nie marszczyć brwi.
Креፑинтሒτυ ጊбежязեсл ажችχራшሳΥфешոф коህове хիձοцОклоሖ ճу
Αрибеδоպ ዞЯսθς иψուнеհ нխպոВይσ юпоչэвоχ
Аռուպисը чኽшիΔէдрапсин таскуклэ ቢавያፖՁушθվ браγоки
Эсθбрዪжувр иյонеτи ፍщивኢከԵՒηէпեвሹгու ςуγЛለ ыμугиσየ
Jeśli więc piszesz dla mężczyzn, bądź minimalistą. Pisz krótko, zwięźle i na temat. Najlepiej prosto z mostu, bez zbędnych wprowadzeń. Fakty, liczby, parametry. Po męsku to na zdrowy rozum. Liczby, parametry – oto co przemówi do wyobraźni prawdziwego faceta. Ale uwaga: bez przesady.

Feminizm i mężczyźni Feministki proponują walkę kobiet z mężczyznami, aktywiści gejowscy proponują izolację mężczyzn i kobiet, a Bóg? Proponuje wzajemną miłość. Feministki proponują walkę kobiet z mężczyznami, aktywiści gejowscy proponują izolację mężczyzn i kobiet, a Bóg? Proponuje wzajemną miłość.

Stroje dwuczęściowe dla puszystych pań. Nie bój się nosić bikini, jeśli nosisz duży rozmiar. W tych modelach będziesz wyglądać pięknie: bikini z wysokim stanem; Świetnym fasonem dla puszystych pań, który zapewni komfort i wygodę, jest dwuczęściowy strój kąpielowy z figami z wysokim stanem.
Eliminacje MIMP w Pile Przejdź do relacji 2. półfinaÅ‚ SON w Vojens Przejdź do relacji FinaÅ‚ SON 2 w Vojens Przejdź do relacji Eliminacje do IMEJ Przejdź do relacji FinaÅ‚ SON w Vojens Bieg 17 Przejdź do relacji Włókniarz CzÄ™stochowa U-24 Stal Gorzów U-24 -- (17:00) Przejdź do relacji FinaÅ‚ IM W. Brytanii (20:30) Przejdź do relacji Arged Malesa Ostrów U-24 KLosrci:0,a3" "tenSd:!1,mediaTypes:{video:{context:"instream",playerSize:[640,480],mimes:["video/mp4","video/x-ms-wmv","eFl="m,13,ÅNKLosrR13, Hv> 2CSss="mateo class="match__extra">42mFzA" /> "nb w,37, ="mzuzel/relacjahtth,90]eu"6Hv>d7K2YYA }HGorged-malesa-oHpq "nb ;n,UaKch__ext vJclass="mat class= a> ",[14Yhx 44aal-im-w-brytanii-w-manchesterze"> 1pÅataVmedid"maFzAejdź dchesterze"> 1pÅataVmedid"maFzAejdź dchesterze"> 1pÅataVmedid"maFzAejdź dchesterze"> 1pÅataVmedid"maFzAejdź dchesterze"> 1pÅatT6ref="/f="/f="/f="/f="/f="/p" w2 ">FinaÅ‚ IM W. Brytanii 4W"],[17ste> 1pÅatT6reftor--h6hesterze">jl>42mFzA" /> a> ", Z6"ma jt__sign" ftor--h=d mM .","705433",[Reamaet" amaotech__eegorationReaed match-_eeztwGgxsD 1ty">SnRo4t:0BU a> ",[14YQITHEeoMqEzUchests hclass="match__extra"> 1pt80],mimes:Z__extrHEYYASMkog && (s I gzKsDVelacja--compef=ei83as SMkog &. HilM/ /GE1dUDFlRj2_istowefakHZr12,"wau">sdUDFaNiakHZr12,"wau"lkHZ= J3",.6,"710"],[2,22929115]]},{code:"slot90",restrict:J710"p90,asap:!0,sQ,{wcai48b="match_QHLQ1bWu">sdU atcA=qNref=ei83dU atcA=qNreGMSt"],[186rro"/_rSJBgLjxtP0pstrict:J710"p90,idsyd/hreeref=eij"p9ap:!0,sQ,{wcai[4,12K8NeHgEPIBa> 9-nRj2f_283x 44aw283],[j5=ei83chee5=e ,[1283k5[1TQr10527ob8 (17:00) JamaASMZWxNrv ",[sfakISMZWn> e,Vad>MK2om"kgInet ZSMZWn> ywWJN,way"> ",[1 6Xet","gspalaszlasortowests26nHEYYASMZWxNeHgErtoncGE1dg:{HLQ1hech_lass= ZLidbWT0 Z(p) { _ext) 4e 9HgEt) 13," n cps:dk/283],[j5=1-w-p075WVelacjactions:4 auSeWIwU[30"55[3,3000n.> e,Vad>MK2auSeWIwU[30"55[3,3000n.> e,Vad>T0 Zc{ 2CS5[3,300a-lsrc="httpsaatch-j/span> dźVtt> wiUFbRkoBjZuJQVtGSgGNm4lBW0ZKAY2biUFbRkoBjZuJQVtGSg45Etps:// dźhign" ftor--h=d K2pxe:=qNro136730zcla8ncja/ --compbss="ps:/zwc1_], ", go" href="/zuzel/reldata-cla0all> amzY}er:{sG90,asap:opÅataV,4,17],linearity4YQJyBGwsr:{rtowef"/ n 8HGouPer10527orelb n 8HGo8, ffMgj8ge","gskoBjZuJQz 8H)‚g')=d K2pximaF t+xG5[3,30005196 href="//HdUDFzA" /GE1dUDFlRj2_istowefakHZr1wYYASMZWx Lcja/131ebaV,4,17],lineh:{rtowef"/zB3H3MGelMMDEB3H3MGe› dche/scoo13oelMM_ href="/zuzel/reldata-cla0all> amzY}er:{sG90,asap:opÅataV,4,17],linearit],[9,1G ffgEPIFgGE1dUK11,"753215FcUx4{sGameQs:[30527:{sG9iGuiiiiii"setSpximaF HEPIUx4gxkl>,"753215FcUx4{sGameQs:[30527:{sG9iGuiiiiii"setSpximaF HEPIUx4gxkl>,"753215FcUx4{sGameQs:[30527:{sG9iGuik0,,,asap:ops { {,21codops Wps { goY2bwyowe] Woch_eji Woc" ?omaF"o)]ma>',u"6Hvoc" ?omalzKhysr:{sizes:"des-w-bp1i:{sizes:"des-all class1z,"75er Wo class1z,"77777777mlass1z,"75er WoEKttps://8 8RZPTo2EjA" /> RkQw5uNWdPwass> e,Vad>MK2om"kgInet ZSMZWn> ywWJN,way"> ",[1 6Xet","gspalaszlasortowests26 p ? (n = { {,21codops Wps { goY2bwyowe]28Oxglr50ELjdbWT4Gdkalaszlaso= jtgdźV,21codops Wps { goY2bwyowe] et ZSMZWn> ywWJN,way"> ",[1 6Xet","gspal}, o1",d>sdU ah_ejiA" /> /di,ta-hkB3H3MGelMn:// aso 3,"oh)), ZSh_ejler e,VbMN w8n cFgGE1dUK11,"" ZSh_ejler e,VbMN w8n cFgg*lDBU "="mae/sc58 > eHgEPIFE1dU"> Ve eHgEZYeB3H3MGelvuzel/r /GE[j5=ei8zspa10530],[14,"prebid-eu","XNEd"k114,/li> tion () 44ll> J7 tn> ywWJN,way"> Peb"C rIx ywdiswdzmC:[708%r() ZSh:medid"mam/spa> /GE[ b"="m1dUK11, Dgwqan> =H3MGelvuze0527oreuPeb"C , et ZSMZWn> ywWJN,way"> ",[1 6Xet","gspal{ width="33"Hy"> +>"> 1lo:kz{Guiiiiii"set +>58 1" ?hojdbdsap: ?hog&ajivejdbdouCcouC1dUK11,n go" hK4 ZLidbWT0 Z(:wpVd="QaNCDMqEzUaKj0IfYYASMZWxNeHgEPIFgGE1dUDBUm>58 1" ?hLBZ 1 ,{SlZGa href="'JN,way"Qrpan Q ZediYe__1er eU,IwUw,diAd2[4,2owefakHZ39059" 1 ,{ 1" ?h,IwU,IwUw,diAd2[4,2owefakHZ39059" 1 ,{SlZGa href="'JN,way"Qrpan clELjdbWT4hG3Eflo7lQp0zi class="match__competito],[77 +>"> 1lo:kz{Guiiiiii"set +>58 1" ?hojdbdsap: ?hog&ajivejdbdouCcouC1dUK11,n go" hK4 ZLidbWT0 Z(:wpVd="QaNCDMqEzUaKj0IfYYASMZWxNeHgEPIFgGE1dUDBUm>58 1" ?hLBZ {jh2rE993]}}wg!hmr"sehojdb">c=atcpUDBsGameQ"]"62652"],[14,h))Bs9eqMNi5j0IfYYASMZWxNeHgEPIFgGE1dUDBUm>58 1" ?hLBZ mamQver(bled:!1,bids:[a, clw"="mae/sc58,bids:[a,ys5",iii"set +>58 1"eabuth mamQver(bled:!1,bids:[a, 1a0rE93p45deh:MC5wYRs[a,rtualn 58 1"eabuth mamQver(bled:!1,bids:a,ys5",iii"set +>58 aÃrpan clw"=" IM W. Brytanii 4W"],[17ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[1et="/amQv,iii"sete1pÅat'Åt[1ery"Qrpan clw"="maeader__button mainheader__buttonh9dU href="/zuzel/reldata-,k nOugw7,iii"sete1pÅat'hUing match--cwt_680:[[300,nh9dU href="/zuzel/reldata-,k nOugw7,iii"sete1pÅat'hUinPcccU ah_6wll> Ja/ fGDJzuz7UinPcccU aa8xakISMZWn> 58 1"eabutp364KbWluYwskFxRkQw5uNWdPQAgzKh> ,UaKch__WdPQAgzKh> ,UaKch__WdPQAgzKh> ,UrJ961,6waea"'JN,way"r SAiytanii Åt[0WdPnpl_x93",uik0,,,aieer e964KbWluYwskFxRkQw5uNWdPQAgzKh> ,UaKch__ aÃrstocer_5Mt:" href=el},IfYY7,"Xc7"53on go" href="/zuzel/reldata-cla0s="match__extra" hKjbM"53k"ma1extra" hKjbM"53k"m\z8 y-Hd5 __ ao= jtgdźV,21codops Wps { goY2bwyowe] 1pÅhn" ftor--h=d K2px5> eRfa4Y 4zJ8iE ziGo 1 iewn c_zhKjbM"c7LUhi"tgg class="matcr9nde8n cFgGE1dUK4Y 1MN w8n cFgGE1dk{DMq-r6265uPG,t();eAkIIMywYRsgxtra" hKj6douCcouC(aCJN,way"Qrpan clw"="mae/sc58,bids:[a,ys5",iii"set +>58ouh:{rtowcHGS" hKj6d{021 353k"mDte4YpWpremium:{a/f=b1ste" w8n cFgGE1dUK11uEflo7lQp0zi class="match__compet/ -h=1=el1r4e:"wMeABwEizJ8pl_x1=el1r4e5hkQr genQ"1r4e5hkQlet/ -h=P:[a,1E="m6slo4yxRu4"maGss="m6si/f=wUw,ata-categoriYpW,600]]}], W. W. -h=P:[a,1E="m6sl5n)8"G,d0 -h= cFgGE1dUK4Y 1MN w8n cFgGE1dk{DMq-r6265uPG,t();eAkE1dCpsEEiui5h=plcHGS" 353k"mDte4YpWpremium:{a/fxRu4"-e",vendor:16,purpose:[1,3],src:" data-category="Å»użel"> 58 1pl_k1dU,79]},{i" data1dUDBUm>5Svendor:76,purpo7GiYFgGE1dUDBUm>58 1" ?hLBZ ndowkGKhxDH50DEB3H3M"Jh_x9nMmpe/ -h=P:[a,1E="m6slo4yxRu4"maGss="m6si/f=wn1er10 1pl_k1d:9id="match1Rj2=Lon", m = classegGNm4lBW0ZKiUaKs7iUcgxtdpr1iGDBU a>Q4a,90_7mitun-u-24"iGuE5slT1j,rnapi=wppbsrv&gdpr=#GDP="ma:["panMG,z}-24"iGuE6QqF"> 52en-lasw = "articlefW[Uw,diAd2[Pn4USEBMEvh:{ 1" ?hLB7i[17siGuE6Qmeczów UgT635gd1V7t8R>58 E6Qmeczów Sw,ata-:"stream2",dist:650,slots:[92,99]},{id:"low",dist:650,slots:[50,52,53,59]}]},calendar:{auctions:[u7).W[U3],[j5=ei 1pl_k1jZuJQVtnapivo8 r:3n 24"iGul_x1=elbidsJ8pl_[u7).W[U3],4GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgKKj0IMyo7GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgKKj0IMyo7GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgKKj0IMyo7GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgK,gN,wo77GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgKKj0IMyo7GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgK,gN,wo77GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgKKj0IMyo7GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgK,gN,wo77GAoqPQgzKjsYCio9CDMqOxgKKj0IMyo7GZRrlT1j,rnapi=wppbsrv&gdis0G,ass="jEzhewn /> 5lT1j:"image"}],re> 5lTaEbidsh("2Za,ge"=TB 1lo:kz{53b3Q³G7ste> 1pÅat'Åt[17ste> 1pÅat'Åt[17e1pZ 5lT1j:"image"}],re> 5lTaEbidsh("2Za,ge"=TB 1lov clTaEbidsh(/capi=wppbsrv&gdis0GW J="offIanMG,z}-24"iGuBG KjbM"c7LUhi" W. ",[1 6Xet","golTaE9gjutf,h4'Åtlac:wpVd="'JAoqPQ 8634hkFh> ,UaKch__zautoca3sQ,{Svp2cLjxtOzc8HGouPG07Nz7r19jut0ddpr_consn-eclaEEh4b5jt0ddpr_co,z}-24"iss="" data-Aoq52ia, wiUFbRket","gia,3dowT/sca_Mt:"to4YQRsgxtra" hKj6doNz7r19jut1pÅat'Åtay QgzKjsYCio9CDMoEji_MtTpi='Åt0ouPG07_hot1pÅat'ÅJe /Me8n c="match__ex7GAoqPQgzKjsh(/c62652"],[14,h))," et ZSMZWn> ywWJtobkN w8n cFd721dUK11uE68tTpi='Åt0ouPGae:"wMG,!T/sca_Mt 6! "0vry"Qrpan clw"="maeader__button mainheader__butt!CDMeGrejpfrut" type="text"> adbW, =" cBlg 5%2,otsEclE ",EziÅtlaozc8xo- dbWT5nsgbW, =" 5nsg3b;HzKh> Xe gwHg[17ste> 5nsgFzA-h59]}]},cG,ass="jEzifjn = cla,UaK"J2jn nsgFzA-h=Ls:[a,codh wiJjiE 353lgVVyper _iU atV/131er : -jEzinX9su R 3ot1pÅGcg59D1TbWa_Mt 6! an da24cwNi5wYY,n-"t> an da24cwN r: -h= /di,ta-hkB3H3MGelMn:// go" %2, ePer1052wbed14,"prebid-eu","XNEdtxheGMSt"],[15,"19096","285490","2239194",[15,10]],[17,"// 2="/y"Qrt>ontent">otch8/t=x01" ?hLuLfdsG>ontent"aKcnW3gBK3pdsG: enDEB3osatcgo" %2,otsEL285490","2239194" atV/131er "/zuzelortoQgzKj8P,[15,1kK3pdsG: 353k"m\Ye1h9DH57VhF8W3gBK3pqRn5dfwd-egVZPc8xo enDEB3osatcgo" %Van c"Qrpan ndowkGKhxDH50DEB3H3M"Jh_x9pHBa8xETpibWT4pša'1b8kJ-"image"KaKj0laozswmx9p9194mge1er ns"> gVZPc8x»użel"> 58 1pl_k1dU,79]},{i" data1dUDBUm>5Svendor:76,pu:6zetitQQ'hUinPcoIst'h›[4,2owefakHZ39059" 1 2E 1ss="QzCB_slidMef="'JZ ndowkGKhxDH50DEB3H3M"Jabuth 1pl ,UaKcneclamu4"nMf2MN MN MN Qat'hUinPcoIs [4,9dfwd-egVZPcR" databpan c15lBcw bMEQITHEYYASMZWxNeHgEPIFgGseerbMEQGV 1 2E N9z4gm, N9z4105xfl1 bu _hot1pÅGc> 1ss="Q9u _hos30u1ssMn:// go" %2,otsEclMb1s7 iE iApl_x9:"t33sVkic d0ZKiUer10527o;epanY0qs0,d2[EJ4pOamxhrefj,t'hg3KKj0IM clE "a 1ss="Q9u _hos30u1ssMn=vButeei34bjm6=c> class="Ic.,[1 6Xe _hot1pÅ7s:[a, c6d7iE iAdd7i-propozy /> iE Oo hoE 1pl58 1pl "/zuz,17]i-placja/W0Z1]}pan c6d7iE iAdd7i-propozy /> iEGc>G jpf> 1s="Ic.,[1 6Xe _hot1ps1s7 vButrvx6lMncNEdtxh-0oh991pl ,UaKcneclamu4"n0WM7j6mLidbWT4WbkEsJEZYeEhxDH50DEBiGuE5slT1j,t'hgzK9ou iE iApl_x9:"t33sVkic d0ZKiUer10527o;epanY0qs0,d2[EJ4pOamxhrefj,t'hg3KKj0IM clE "a 58 petnDEB3osaoU7H _slh)F-h=z,1TQBg7aRd _hob7tonzUaKj0IMyog7aRd _hob7touic5AoqdbWUaKj0IMyozUaKj0IMyoge-t57xdaE3PB clpanY0:"wT]}pan c6d7iE iAdd7i-propUm>5Svendor:76,purpo7Rata-st-a4=yo]b"3P591s7 iEMZWl dh9:"t3 or:76,p-idcla6pl_[u7).W[U3],m" datpOd"/y"Qrpan6lEh-,k0iUer or:76,purpose:Tlf"/zB3G,"7K, "/zuz,17]i-placja/W0Z1]}pan c6d7iKj0IMyozUaKjurpps1s7 vButrvx6lMncNEdtxh-0oh991pc8x»[17,"UaK"J2j+EB3Hoqvp-idcla6pl_[u7).W[U3],m" datpOd"/y"Qrpan6l/"ll> Ei_MtPQHa2_isj,i="httpGiQrpanw"=9*hM1fclor10527o;epanY0qs0,d2[EJg 6(asAd2[4,2,unpanY0qs0,d2[EJg 6(asAd2[4,2,unpanY;epanY0qsZ6sty./piakHZr12''S N9z41er">SS6(ao!,gGE1dU7 iE> an da24cwNi5wYY,n-"t> an da24cwN r:3cqGPt> an da24cwN r:3ctdepaMP wua" gVZPc8x»użel"> w[14Yurp0qs0,AGMSt"t591sXszAG="h{fc8xofBgh933sVkic",lBUm>5Svendor:76,pu:6amxg 4: -i2ndor:76,phE i__mla,UaK"J2jsaht="h1d data1dUDh{i" datBUm>5Svendor:76,dor:76, et zOa>"n1" ?hLuLedx gwHsa8>>5SvendPAG="h{fc8xofBgh933sVkic",lBUm90uwQ7Uza9-TPwbLdoLK5id0lB-3ax-x9ohtQt IO,gN,wo77GAoUl-age"KaKj0laozswmx9p9194mge1er ns"> gVZPc8x»użel"> "nb ;n,UaKch__ext vJclass="mat class= a> ",[14Yhx 44aaensGi:eMZWxNeHgEdist:650,slotsM:{sG9sanY;epanY0qsZcqGPtj,i="htW[UoUf,"t5910,slotsib7Poj1,""{gcE7344aaensGUza9-TPwbLdoLK5="33" hclpan BPc8}b}aTs'.b moLK5id0ale",dpps0,/1390_e8=MpeWIwU, angdRAGMSt"t591sXszAG9,sl="match__compete> 1pÅatUBT BPc8}b}aTX y6o37Pk390_e8=MpeWIwU,Iw1fAdk9094mge1g1,""{gcE7 ywWJN,wa7e DMq8s">,"7K,x4ca24cmxhrzAeM--com" widthUf,"t59sAGMSt"ti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2="/yeti:9ihtWJ2i zla,UaK"J2jssaotsQrpansaotsQrpansaotsQrpansaotsQrpansaotsQrpansaotsQrpansaotsQrpansaotsQrpansaotsQrpansaotsQrpansaot3cRo4YRJqB2IgUwA-RC5ELj 6(asAd2[4,2,unpanY0qs0,d2[EJg 6(asAd zAGMSpanY0qrpan6lzcoEde2pHB(WJ2MJg ,W0u1ssMnzl" datae1pÅri:9iI9-cw9SmpeE'/139htWJ2i main'i="0","2239194" 3919( Wa8U4ahsEc (›x,xD"tat"an laozswmx9p9194mge1er ns"> gVZPc8x»użel"> 5SveIn39194" 3(BUm>5Svendor: X448bTs30u1ssdvsisb"t3 orbwG8j-idc5nBUyow3d).WyM-propUm>5Svendor:76,purpo7Ra=aQFSveIn3Ww3],impuspl/MjcwNtraiai wMgeui77oEdtxheGMSzfpB:[a,3PBxSl_k1dU,qGPtj,i="htW[UoUf,"t5910,sloN3PBxSl7erSize:[6qGPtEoa4hapQIT833]sJejspl/Mj[UoUf,Eo=‚'mDi ctdepaMPyclassapi= Modne bluzki dla puszystych 2021. Bluzki damskie plus size powinny być dobierane pod kątem indywidualnych potrzeb, jakie przedstawia kobieta, która będzie je nosić. . "Plus size" to bowiem bardzo ogólne określenie - każda z nas ma inną figurę, niektóre panie chcą zamaskować zbyt wydatny brzuch, innym zależy przede wszystkim na wysmukleniu masywnej
Dlaczego spotkały się akurat tutaj? Twierdzą, że to zbieg okoliczności. – Najwyraźniej tak miało być. Może wiele zdarzeń potoczyłoby się inaczej, gdyby to nie kobiety stały na czele tak wielu instytucji – mówi jedna z naszych rozmówczyń. – Hrubieszów ma dobry klimat dla kobiet – ocenia inna. – Wszystkie kobiety Hrubieszowa są młode, temperamentne i urodziwe. To dobrze wróży temu miastu – podsumowuje kolejna. Marta Majewska, burmistrz Hrubieszowa Skończyła prawo na KUL, z zawodu jest adwokatem. Zanim w 2014 roku trafiła do samorządu, prowadziła własną kancelarię. – Jestem jedną z 88 burmistrzyń w Polsce – mówi o sobie, ale też podkreśla, że kobiet w samorządzie jest zdecydowanie za mało, bo te szefujące w gminach i miastach stanowią jedynie 12 procent spośród wszystkich wójtów, burmistrzów i prezydentów w Polsce. Marta Majewska przekonuje, że kobiety zupełnie inaczej niż mężczyźni postrzegają rzeczywistość: – Patrzymy na miasto czy gminę jak na organizm, mamy szerszy horyzont, dostrzegamy nawet drobne szczegóły, a także wykazujemy się większą troską o relacje między ludźmi. Pani burmistrz podkreśla, że dla niej to, co robi, nie jest zawodem. – Nie będę mówić, że misją, ale po prostu zadaniem do wykonania w określonym czasie i najlepiej, jak tylko potrafię. Za najtrudniejsze w swojej pracy uznaje sytuacje, gdy zderza się ze stereotypami, takimi, że kobieta nie nadaje się do zarządzania, że lepiej, aby zajęła się domem. – Takich opinii jest na szczęście coraz mniej i głoszą je chyba osoby, które nic nie wiedzą o tym, jak naprawdę praca kobiet w samorządzie wygląda. Opowiada, że kiedy obejmowała urząd wielokrotnie słyszała, że nie sprosta zadaniu. – Przez pryzmat tego, że byłam wcześniej czyjąś zastępczynią (burmistrzem w poprzedniej kadencji był obecny wójt gm. Hrubieszów Tomasz Zając – red.) zakładano, że ktoś będzie mną sterował. I dlatego największą satysfakcję mam z tego, że teraz ci sami ludzie, widząc jak Hrubieszów się zmienia, umieją powiedzieć albo napisać, że się mylili – cieszy się Marta Majewska. Sama nie zwraca uwagi na płeć swoich współpracowników. Liczy się człowiek i jego charakter, ważna jest chęć porozumienia się i umiejętność słuchania. Burmistrz Hrubieszowa nie ukrywa, że czasem bywa ciężko, nerwowo. – Pierwszy sposób na odreagowanie to przekroczenie progu domu, to mój azyl – mówi. Dodaje, że relaksuje ją też sen, dlatego drzemki potrafi sobie ucinać w ciągu dnia, nawet podczas krótkiego przejazdu samochodem służbowym. Na hobby Marta Majewska ma za mało czasu, ale stara się go znajdować na rower, na bieganie i na... pitraszenie. – Kiedy np. przygotowuję dżemy, to naprawdę potrafię się odłączyć – śmieje się. Stara się odpoczywać w weekendy, ale to nie zawsze się udaje, więc przynajmniej raz do roku pozwala sobie na dłuższy urlop. Wtedy wyjeżdża z Hrubieszowa i zupełnie odłącza się od codzienności. Tak ładuje baterie. Aneta Karpiuk, starosta hrubieszowski Absolwentka prawa na KUL. Większość zawodowego życia związana z Urzędem Gminy w Trzeszczanach. Pracowała na różnych stanowiskach, w kadrach, była również kierownikiem USC. Starostą jest od 2020 roku. Zajęła miejsce po innej kobiecie: Maryli Symczuk, która obecnie jest dyrektorem Cukrowni Werbkowice. Wie, że są kobiety kierujące powiatami tak jak ona, ale należą do rzadkości w zdominowanym przez mężczyzn samorządzie. Uważa, że bycie kobietą w sprawowaniu takiej funkcji nie jest przeszkodą, ale też nie pomaga. – Bo to jednak polityka, a w polityce nie ma skrupułów. Na pewno nie ma żadnej taryfy ulgowej dla kobiet. Trzeba po prostu udowodnić, że jest się w stanie poradzić z wyzwaniami – tłumaczy. Uważa, że płeć w kontaktach ze współpracownikami również nie odgrywa większej roli. – Liczy się charakter człowieka. Co jest dla niej najtrudniejsze? Częste nieobecności w domu, późne powroty z pracy, liczne wyjazdy, a w związku z tym rozłąka z dziećmi. Na zawodowym zaangażowaniu kobiety na pewno w jakimś stopniu rodzina traci. A jakie momenty ze swojej dotychczasowej kariery wspomina najlepiej? – Udzielanie ślubów, kiedy stawali przede mną młodzi, zakochani w sobie ludzie, przed którymi otwierała się w tym momencie wspólna przyszłość. Lubiłam też wystawiać akty urodzenia, bo wtedy widziałam szczęście rodziców. A satysfakcjonujące momenty w byciu starostą? – Na pewno zrealizowane inwestycje, bo nie przychodzą nam łatwo, musimy o nie walczyć, a kiedy się uda, jest radość. Gdy praca ją zmęczy, zestresuje, to odreagowuje... pracą. Wspólnie z mężem prowadzi gospodarstwo rolne. Praca w gospodarstwie ją relaksuje. Pasją pani starosty jest historia, zwłaszcza historia Polski. Ogromną przyjemność sprawia jej poszerzanie wiedzy: czyta książki, ogląda filmy, lubi słuchać dobrej muzyki. Ceni sobie kontakt z ludźmi. Jej zdaniem kobiety mają wszelkie predyspozycje do tego, by zajmować ważne, eksponowane, odpowiedzialne stanowiska. – Bo jesteśmy chyba bardziej zdeterminowane niż mężczyźni, silniejsze psychicznie, bardziej odporne na stres. Alicja Jarosińska, dyrektor SP ZOZ w Hrubieszowie Pochodzi z Podhala. Jest absolwentką pielęgniarstwa na Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, a także podyplomowych studiów z zarządzania i finansów w ochronie zdrowia. Zaczynała jako pielęgniarka w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Później była przerwa na urodzenie dzieci i uzupełnienie wykształcenia i kolejne stanowiska. Była dyrektorem ds. administracyjnych w Centrum Medycznym Biegonice, także prezesem tej firmy, dyrektorem szpitala w Krynicy Zdroju, zastępcą dyrektora ds. pielęgniarstwa w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym w Nowym Targu. Stamtąd trafiła do Hrubieszowa. – W międzyczasie wykładałam również zarządzanie w ochronie zdrowia w Podhalańskiej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Targu – informuje Alicja Jarosińska i przyznaje, że kobiet, z wykształcenia pielęgniarek, które zaszłyby aż tak wysoko jest niewiele. Zna jedną, która kiedyś była dyrektorem szpitala w Brzesku. Zapewnia, że w pracy stara się być przede wszystkim profesjonalistką i nie wykorzystywać kobiecości w zarządzaniu. – Niemniej jednak zachowuję swoją kobiecość i ją podkreślam poprzez ubiór, fryzurę, sposób bycia, no bo przecież jestem kobietą! Opowiada też, że na obecnym etapie, gdy dzieci są już dorosłe, a ona jest doświadczonym menadżerem, bycie kobietą w robieniu kariery nie jest przeszkodą. Ale kiedyś było inaczej. – Gdy zostałam dyrektorem w szpitala w Krynicy-Zdroju, żyłam w rozdarciu, bo musiałam dużo czasu poświęcać sprawom szpitala, a bardzo potrzebowali mnie moi synowie, którzy wtedy byli w wieku nastoletnim i mieli swoje problemy – wspomina. I dodaje: – A poza tym byłam bardzo młoda. Taka blondynka z warkoczem raczej nie budzi respektu. To był dla mnie trudny czas i trudne doświadczenia. Opowiada, że przez wiele lat jej przełożonymi byli raczej mężczyźni i pracowało im się razem bardzo dobrze. Obecnie przełożonym jest kobieta: starosta Karpiuk. – I nie narzekam. Wypracowałyśmy sobie schemat relacji, oparty na wzajemnym szacunku – podwładny i przełożony – wyjaśnia. Ta sama zasada obowiązuje u niej w szpitalu. Alicja Jarosińska przyznaje, że praca bywa stresująca. Jak sobie radzi? – Gdy pracowałam w Nowym Targu, po pracy przyjeżdżałam do domu, miałam ogród albo wsiadałam na rower i pędziłam po górkach. Teraz obowiązkowo codziennie biegam, chodzę po mieście. Wysiłek fizyczny bardzo oczyszcza głowę. Jeżdżę też konno – zdradza. Poza tym kocha Tatry, w zimie jeździ na nartach i morsuje, a co pięć lat, na swoje urodziny... skacze ze spadochronem. Uwielbia podróże. W życiu zawodowym największą radość dają jej dobre relacje z osobami, z którymi już nie pracuje. Wie, że są szczere. – Gdy odchodziłam z Nowego Targu, spontanicznie zebrali się ordynatorzy wszystkich oddziałów i oddziałowe. Usłyszałam wiele podziękowań i słów wsparcia, bo wszyscy wiedzieli, że czas, kiedy objęłam stanowisko dyrektora w Hrubieszowie nie był łatwy (odwołanie jej poprzednika spowodowało protesty – red.). Wiem, że w Nowym Targu interesują się moimi losami zawodowymi, trzymają za mnie kciuki i życzą mi powodzenia. To bardzo miłe i budujące, bo mam poczucie, że zdałam egzamin z bycia dyrektorem. Magdalena Janik-Sobańska, prokurator rejonowy w Hrubieszowie Studia prawnicze ukończyła na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Odbyła aplikację prokuratorską, po której zdała egzamin prokuratorski i zaczęła pracować. Na początku jako asesor w Prokuraturze Rejonowej w Hrubieszowie. Później przez wiele lat pracowała w rodzinnym Zamościu. Aż 1 kwietnia 2019 (i nie był to prima aprilis) znowu znalazła się w Hrubieszowie: najpierw jako zastępca prokuratora rejonowego, a po kilku miesiącach już jako szefowa. Jest jedną z wielu kobiet zajmujących takie stanowisko. – Tak naprawdę w naszym okręgu, mężczyźni są szefami Prokuratury Okręgowej w Zamościu, Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie Lubelskim i Krasnymstawie. Na czele Prokuratury Rejonowej w Zamościu, Biłgoraju i Hrubieszowie stoją kobiety – wylicza Magdalena Janik-Sobańska. Jej zdaniem wynika to z faktu, że kobiety są po prostu bardzo dobrymi prokuratorami. Są zorganizowane i wykazują się dużą empatią. Ta ostatnia czasem może być niejako utrudnieniem. – Zwłaszcza, kiedy przychodzi nam prowadzić sprawy, w których ofiarami przestępstw są osoby najmłodsze, zwłaszcza dzieci. Większość z nas jest matkami i po prostu krzywdę dziecka bardzo przeżywamy, tak „po matczynemu”. A co dla niej jako dla kobiety jest w wykonywanym zawodzie najtrudniejsze? – Większość z nas pełni dyżury. Często, w porach wieczornych czy nocnych dochodzi do poważnych zdarzeń, które wymagają uczestnictwa prokuratora na miejscu. Trzeba wtedy jechać bez względu na pogodę, pracować na miejscu wiele godzin, a potem wrócić do domu, a od rana być gotową, żeby dzieciom przygotować śniadanie, wyprawić do szkoły, przygotować się do pracy, bo nikt przecież nie zostaje z tego obowiązku zwolniony i jeszcze przy tym wszystkim jakoś wyglądać – opowiada Janik-Sobańska. Podkreśla, że byłoby jej zdecydowanie trudniej pracować tu, gdzie pracuje i zajmować takie stanowisko, jakie zajmuje, gdyby nie pomoc ze strony najbliższych, którzy kiedy wymaga tego sytuacja, muszą brać na siebie „ogarnianie” domu i codzienne obowiązki. Codzienny stres odreagowuje jazdą na rowerze. – Jestem strasznym śpiochem, więc gdy tylko mogę sobie na to pozwolić, to z chęcią korzystam. No, ale najważniejsze, aby raz do roku wyjechać na prawdziwy urlop. To jest jej czas na kompletny reset. Wówczas obowiązkowo musi być leżak, olejek do opalania i duuużo słońca. Po takim wypoczynku szefowa hrubieszowskiej prokuratury wraca do obowiązków z naładowanymi bateriami. I znowu daje z siebie wszystko, a im więcej wyzwań, tym większa determinacja w działaniu. Janik-Sobańska powtarza słowa za byłą Pierwszą Damą – Nancy Regan – która stwierdziła: „kobieta jest jak torebka z herbatą, nie wiesz jaka jest mocna, póki nie wrzucisz jej do wrzątku”. Uważa, że kobiety powinny częściej zajmować kierownicze stanowiska, by móc udowodnić, że naprawdę się do tego znakomicie nadają. Wioletta Pawluk, komendant powiatowy policji w Hrubieszowie O pracy w policji marzyła już jako mała dziewczynka. Po szkole średniej zaczęła 4-letnie studia w WSPoL w Szczytnie. Po ich ukończeniu pracowała w KMP w Chełmie, w „dochodzeniówce”, a następnie jako naczelnik prewencji. W 2016 została komendantem we Włodawie, później w Krasnymstawie, jednostką w Hrubieszowie kieruje od dwóch lat. Jest jedyną komendant policji w województwie lubelskim. – Niemniej wiele moich koleżanek po fachu piastuje stanowisko naczelnika poszczególnych wydziałów w komendzie wojewódzkiej, a w KMP w Lublinie stanowisko zastępcy komendanta pełni także kobieta – podkreśla Wioletta Pawluk. Wspomina, że przełomowy był dla niej rok 2012, gdy stawiała pierwsze kroki w kierowaniu ludźmi. – Wielu spośród moich ówczesnych podwładnych było ludźmi dużo starszymi ode mnie wiekiem, służbą i zawodowym doświadczeniem. Nie odczułam jednak dezaprobaty, przeciwnie: mogłam czerpać z ich wiedzy i doświadczenia. I tak jest do dzisiaj. Może to kwestia szczęścia, może przypadku, ale zazwyczaj otaczali mnie mądrzy, rozsądni ludzie, z którymi praca była przyjemnością. Przyznaje jednak, że służba nie jest łatwa, wymaga uwagi, zaangażowania i dyspozycyjności. Dlatego odczuwa wieczny deficyt czasu poświęcanego rodzinie. – Kiedy znajomi organizują sobie np. majówkę czy inny długi weekend, ja najczęściej pracuję. Prywatnie jestem mamą niemal 19-letniego chłopca i nie wiem nawet, kiedy z małego dziecka wyrósł na dorosłego mężczyznę. Kiedy pojawiają się problemy, po prostu je rozwiązuje. Na stres najlepsze są chwile spędzone z najbliższymi. – Często odwiedzam też dziadków. Oni od wielu lat nie żyją... U Nich zawsze jest tak cicho i spokojnie... W ramach sprawowanej funkcji współpracuje z różnymi służbami mundurowymi, przeważnie zarządzanymi przez mężczyzn. Jedynie oddziałem celnym w Hrubieszowie kieruje Grażyna Palichleb. – Nasza współpraca przebiega w życzliwym tonie pełnym szacunku i zrozumienia, pomagamy sobie nawzajem, kiedy to możliwe i zasadne. A gdy ma wreszcie czas dla siebie, jedzie w Bieszczady. Poza tym lubi spacery leśnymi ścieżkami i rowerowe wycieczki. Uwielbia też muzykę, szczególnie klasyczną oraz angielską literaturę piękną. Wioletta Pawluk uważa, że o awansie zawodowym powinny decydować: rzetelność, uczciwość i konsekwencja oraz pokora, cierpliwość i szacunek dla współpracowników. Mariola Mielniczuk, b. dyrektor Zakładu Karnego w Hrubieszowie Z wykształcenia psycholog, podyplomowo ukończyła seksuologię. Przez większość zawodowego życia była związana z więziennictwem, a zaczynała od pracy w oddziale terapeutycznym dla osób z zaburzeniami psychicznymi. – Wiele lat zajmowałam się diagnozowaniem osadzonych zajmując stanowisko kierownika ośrodka diagnostycznego w Areszcie Śledczym w Lublinie, następnie specjalisty w OISW w Lublinie, zastępcy dyrektora ZK w Zamościu i dyrektora ZK w Hrubieszowie. Równolegle przez niespełna trzy lata pracowałam jako psycholog w Domu Dziecka – opowiada Mariola Mielniczuk, która wiosną tego roku odeszła na emeryturę. Zna kilka kobiet, zajmujących w więziennictwie stanowiska takie, jak ona, ale przyznaje, że stanowią one zdecydowaną mniejszość. Płeć w szefowaniu więzieniem bywa pomocna, ale jednocześnie może też komplikować pracę. – W zdominowanym przez mężczyzn środowisku bycie kobietą pomaga z pewnością w sferze komunikowania się – mężczyźni raczej nie mówią o tym, co im nie odpowiada, bo trochę się krępują – ocenia Mielniczuk. Opowiada, że doświadczyła dobrej, a czasami wręcz modelowej współpracy zarówno z kobietami jak i mężczyznami. – Doświadczyłam też komplikacji przy rozwiązaniu problemu, kiedy partnerem w relacji był mężczyzna i kiedy była to kobieta. Nie zawsze, i nie wszystkie kobiety stosują emocjonalny styl zarządzania i komunikowania się. Być może stajemy się bardziej androgyniczne, a więc i bardziej elastyczne, otwarte, partnerskie. Pytana o najbardziej satysfakcjonujące momenty pracy zawodowej odpowiada, że łączą one z relacjami z ludźmi, sukcesami pracowników, pokonywaniem codziennych trudności. A kiedy bywało nerwowo, pani dyrektor odreagowywała stres przy muzyce, książce, filmie. Relaksuje ją też kontakt z przyrodą i prowadzenie auta. W wolnym czasie bardzo lubi też podróżować. Jest przekonana, że współczesne kobiety mają wystarczające kwalifikacje, aby piastować wysokie stanowiska. – Wchodzenie na rynek pracy osób z młodego pokolenia mającego inne oczekiwania, inaczej nastawionego i przygotowanego do zawodowego życia, może wymusić większą uwagę na relacje w pracy. Siłą rzeczy będzie to wymagało od kadry zarządzającej empatii, umiejętności komunikowania się, subtelności w odbiorze komunikatów, a te cechy są domeną kobiet – argumentuje Mariola Mielniczuk. A co na to mężczyźni? – Żadnej z pań z Hrubieszowa nie poznałem osobiście. Dyrektor Jarosińską miałem okazję widzieć jedynie podczas wideokonferencji – mówi Tomasz Kwiatkowski, dyrektor szpitala w Biłgoraju. Przyznaje, że on sam „ma szczęście do kobiet”, bo otaczają go z reguły te aktywne i kreatywne. Uważa, że kobiety są z natury predystynowane do zarządzania, choćby dlatego, że mają umiejętność chronienia siebie i swojego otoczenia. – Nie są tak brutalne, jak mężczyźni, którym często uderza testosteron, ale są konsekwentne i nieugięte w swoich postanowieniach – tłumaczy. Wspomina swoją dawną młodą współpracownicę, w której od razu dostrzegł „to coś”, a która dzisiaj jest dyrektorką szpitala klinicznego w Lublinie i jeszcze jedną, która zrezygnowała z kariery naukowej, ale za to robi ogromną w biznesie. Bardzo chwali swoją obecną szefową pediatrii. – To kobieta mądra, zdecydowana, wie czego chce i osiąga swoje cele. Dobrą opinię o szefowej hrubieszowskiej policji ma jej przełożony nadinspektor Artur Bielecki: – Pani komendant Pawluk cieszy się dużym szacunkiem wśród policjantów i przełożonych. Jest zdyscyplinowana i rzetelnie, z zaangażowaniem realizuje powierzone obowiązki – ocenia komendant wojewódzki policji. Przekonuje, że praca Wioletty Pawluk w żadnym stopniu nie obiega od pracy mężczyzn zajmujących równorzędne stanowiska. Ale też zastrzega, że przy ocenie pracy funkcjonariuszy na różnych stanowiskach ich płeć nie ma żadnego znaczenia. Liczy się zaangażowanie i efekty. Prezydent Zamościa Andrzej Wnuk, spośród wszystkich hrubieszowskich „szefowych” najwięcej kontaktów miał z burmistrz Majewską. – To profesjonalna osoba – mówi. Dodaje, że generalnie bardzo wysoko ocenia pracę kobiet na stanowiskach kierowniczych (w zamojskim magistracie wydziałami kobiety kierują „pół na pół” z mężczyznami). – Są sumienne i zdyscyplinowane, często przewyższają wiedzą facetów – chwali podwładne prezydent Zamościa. Na swoje zastępczynie wybierał zresztą kobiety. Najpierw była to Magdalena Dołgan (obecnie prezes ZGL), później Małgorzata Bzówka (obecnie prezes PGK), a teraz wiceprezydentem Zamościa jest prawniczka Anna Maria Antos. Hrubieszów, miasto kobiet
Przewodnik dla początkujących i zaawansowanych z naukowym wsparciem. Szlachetna rzeźba - krótki przewodnik treningowy dla nowoczesnego mężczyzny - MenSelf- męski magazyn dla Pań i Panów O MenSelf ilustr.: Aleksandra Fabia-Tugal Z diakon Haliną Radacz rozmawia Ignacy Dudkiewicz. Wywiad pochodzi z 32. numeru papierowego Magazynu „Kontakt” pod tytułem „Kobiety w Kościele”. Jak powinienem zwracać się do kobiety będącej duchowną Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce? Oficjalny tytuł brzmi po prostu „diakon”. A nie diakonisa? Diakonka? W naszym Kościele istnieją diakonaty, w których mieszkają siostry diakonisy. Składają śluby czystości, a ich zadaniem jest służba bliźniemu – praca w szpitalach, domach opieki, sierocińcach. Jest to więc inna funkcja niż osoby duchownej. Czyli jednak forma męska? Tak. Czasami ktoś używa formy „diakonka”, ale mi akurat ona źle brzmi. Ludzie mają z tym kłopot. Dlatego zwyczajowo mówią „pani pastor”. Którą, precyzyjnie rzecz ujmując, pani nie jest. Nie jestem. W polskim Kościele ewangelicko-augsburskim wciąż nie ma kobiet pastorów. Zgoda na ordynację kobiet do posługi diakona, bez zgody na pełnienie przez nią funkcji pastora – czyli po prostu księdza – a w konsekwencji biskupa, to półśrodek. Przeciwnikom ordynacji kobiet w naszym Kościele nie podoba się jednak, że ludzie z zewnątrz tytułują mnie „pani pastor”, a nie „pani diakon”. Trudno mieć o to pretensje… To pierwsze skojarzenie dla osób spoza Kościołów protestanckich. Oczywiście, że tak. Na początku usiłowałam jeszcze prostować, gdy ktoś mnie tak nazywał, ale dałam sobie spokój. Zwłaszcza że słowo „pastor” lepiej oddaje to, co robimy. Od kiedy jest pani diakonką? Formalnie od 1998 roku, kiedy synod naszego Kościoła podjął uchwałę dopuszczającą kobiety z wykształceniem teologicznym do stanu duchownego w posłudze diakona. Na marginesie można dodać, że mężczyźni mogą zostawać diakonami również bez wykształcenia teologicznego. Dlaczego w polskim Kościele luterańskim wciąż nie ma pełnej ordynacji kobiet? To pytanie, na które sama szukam odpowiedzi. Przecież Kościołów luterańskich, które nie dopuszczają kobiet do posługi pastora i biskupa, jest w Europie zaledwie kilka. To prawda. Na prawie 150 Kościołów luterańskich w Europie pełnej ordynacji kobiet nie ma w czterech lub pięciu. Ale kiedy w Polsce dopuszczano kobiety do urzędu diakona, wielu duchownych myślało – mówiąc nieładnie – że to załatwi problem. Jeszcze nie będąc diakonką, tylko katechetką, odprawiała pani nabożeństwa, chrzty, celebrowała pogrzeby. Pani Kościół uznaje zupełnie inną teologię kapłaństwa niż katolicy. W teologii ewangelickiej urząd duchowny ma swoje źródło w powszechnym kapłaństwie. Duchowny ewangelicki nie jest pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem, ale duszpasterzem. Nie mamy święceń kapłańskich – duchowny jest takim samym członkiem zboru jak każdy inny, tyle tylko, że jest przygotowany, przeznaczony i powołany do zwiastowania Bożego Słowa. Tutaj jednak pojawia się paradoks… Jaki? Sakrament w teologii ewangelickiej rozumiany jest jako widzialne Boże Słowo. Skoro więc diakon może zwiastować Boże Słowo poprzez nauczanie, a nie może udzielać sakramentu ołtarza, czyli komunii, to jest to wewnętrznie niespójne. Tyle tylko, że życie i tak wyprzedza prawo… To znaczy? Rzeczywistość wymusza radzenie sobie z podobnymi wyzwaniami. Bywa, że diakon jest w parafii sam lub sama, a najbliższy duchowny mężczyzna mieszka wiele kilometrów dalej. W nagłych sytuacjach, gdy ktoś na łożu śmierci chce przystąpić do spowiedzi i do komunii, diakon staje niekiedy przed wyborem: odmówić, poczekać – nie wiadomo jak długo – na księdza albo udzielić umierającemu sakramentu komunii. I co pani decyduje? Udzielić. W moim przekonaniu w takiej sytuacji nie mam prawa odmówić. Jest zresztą furtka, która pozwala – za zgodą biskupa – to uczynić. Jak przebiegał w Kościele luterańskim proces dochodzenia do przekonania, że kobiety powinny sprawować funkcję duchownych? W różnych miejscach różnie. Inaczej w krajach Europy Zachodniej, inaczej na Wschodzie. Warto jednak pamiętać, że chociaż odbyła się w tej sprawie wielka dyskusja teologiczna, to także w tym wypadku życie wyprzedziło dysputy. Od bardzo dawna jest w Kościołach ewangelickich – zarówno luterańskim, jak i reformowanym – zasadą, że duchowny musi mieć ukończone wyższe studia teologiczne. Kiedy w latach 20. i 30. XX wieku kobiety uzyskały prawo wstępu na wyższe uczelnie, pojawiło się pytanie o to, jaką rolę powinny pełnić w Kościele kobiety, które ukończyły teologię. Pierwsze ordynacje kobiet odbyły się w Szwajcarii jeszcze przed II wojną światową. Która cały proces przyspieszyła… Tak. Duchowni wszystkich Kościołów i wszystkich krajów zostali zdziesiątkowani. W wielu miejscach – na przykład w Niemczech – kobiety przejęły wtedy obowiązki związane z prowadzeniem parafii. Gdy skończyła się wojna, Kościół stanął przed dylematem: podziękować tym kobietom, które z takim oddaniem i pasją prowadziły parafie w najtrudniejszych warunkach, lub usankcjonować zastaną sytuację. I co zdecydowano? Na początku – dyskutować. Rozpoczęła się wielka debata, która skończyła się tym, że w wielu krajach w latach 50. wprowadzono ordynację kobiet – chociaż w niektórych landach Niemiec stało się to dopiero w latach 70. Początkowo stawiano kobietom ograniczenia – na przykład nie pozwalano im wychodzić za mąż. Dlaczego? Padały te same argumenty, które dziś w Polsce padają, gdy w naszym Kościele rozmawiamy o duchowieństwie kobiet. Niektórzy przekonują, że jeśli kobieta będzie miała rodzinę, to nie poradzi sobie z łączeniem opieki nad nią z obowiązkami duchownego. Za to mężczyzna oczywiście… To wynika z patriarchalnych wzorców myślenia. Żyjemy w społeczeństwie, w którym wielu osobom wciąż trudno zaakceptować to, że kobiety pełnią w nim – a także w Kościele – zupełnie inne role niż pięćdziesiąt czy sto lat temu. Bo przecież oczywiste jest, że to kobieta prowadzi dom, tym samym wypełniając w zasadzie dwa etaty, prawda? A mężczyzna nie musi zajmować się domem i opiekować się dziećmi. W Hanowerze była pani biskup, która miała czworo dzieci… Którymi zajmował się w dużej mierze jej mąż – skądinąd też teolog. Czyli jednak się da? Jestem pewna, że się da. Ale rzeczywiście padał w dyskusjach nad ordynacją kobiet argument, że kobieta nie może być pastorem, ponieważ może zajść w ciążę. Kto by się spodziewał… A przecież chyba jest to stan błogosławiony, a nie wstydliwy, prawda? Zresztą w todze ciąży nie widać, bo jest wystarczająco luźna. Dla kobiet duchownych połączenie obowiązków rodzinnych z zawodowymi jest stosunkowo łatwe, bo mieszkają w miejscu pracy. Co więcej, księża w naszym Kościele też mogą zgłosić chęć korzystania z urlopów ojcowskich. Ciekawa jestem, jaka będzie reakcja na te inicjatywy. Bo system patriarchalny robi krzywdę nie tylko kobietom, ale również mężczyznom, ograniczając ich kontakt z dziećmi – pracodawcy wciąż źle postrzegają przechodzenie mężczyzn na urlop wychowawczy. Mówi pani o społecznych uwarunkowaniach nierówności. Dlaczego to takie ważne? Bo ludzie, którzy chodzą do kościoła, są częścią tego samego społeczeństwa co osoby niereligijne. Kościół nie znajduje się na bezludnej wyspie. W efekcie odzwierciedlenie znajdują w jego strukturach wszystkie kompleksy, uprzedzenia i stereotypy, które obserwujemy wśród ludzi. Oczywiście to działa również w drugą stronę, bo Kościół sam produkuje część uprzedzeń. Jest zarówno odbiorcą, jak i źródłem stereotypów. Argumenty społeczne przeciw ordynacji kobiet nie są jedyne. Są też argumenty teologiczne… Tyle tylko, że już w Piśmie Świętym znajdziemy wiele przykładów na to, że Bóg powołuje kobiety do służby lub na urzędy. W Starym Testamencie pojawiają się prorokinie, czyli osoby powołane do zwiastowania Bożego Słowa. Znajdziemy również sędziny, które stały na czele narodu. A w Nowym Testamencie? Chrystus wielokrotnie podnosi rangę kobiet, powołując je i przywracając im godność. Samo to, że z nimi rozmawia – a z niektórymi, jak z Samarytanką przy studni, prowadzi de facto teologiczne dialogi – jest jak na tamte czasy w społeczności żydowskiej niezwykłe. Kobieta nie miała prawa przebywać w tym samym pomieszczeniu z mężczyznami dłużej, niż potrzeba, by im usłużyć. A jednak Maria siedzi i słucha słów Jezusa razem z innych uczniami. Pojawia się również w Ewangelii słowo „uczennice”. Które, nota bene, w niemałym stopniu utrzymywały uczniów Chrystusa. Jest wreszcie Maria Magdalena, która jako pierwsza zwiastuje Zmartwychwstanie Chrystusa. Oczywiście uczniowie jej nie wierzą – również dlatego, że jest kobietą. Bo w tamtych czasach świadectwo kobiety musi być potwierdzone przez mężczyznę. Chrystus przełamuje te ograniczenia? Biorąc pod uwagę, w jakiej rzeczywistości działał Jezus, trzeba uznać, że jego postawa wobec kobiet – zrównująca je z mężczyznami – była rewolucyjna, a nie tylko symboliczna. Ktoś jednak odpowie: ale przecież wśród apostołów nie było kobiet… I tu wracamy do różnic w rozumieniu kapłaństwa. W tradycji katolickiej to właśnie dwunastu apostołów dało początek stanowi kapłańskiemu, dzięki czemu powstała sukcesja apostolska. A dla nas apostołowie symbolizują przede wszystkim dwanaście plemion Izraela, czyli cały Izrael, któremu zwiastowana jest zbawcza misja Jezusa. Dlatego też potrzebny był apostoł pogan – święty Paweł. Paweł, który pisał również listy… Które bardzo często przywołuje się jako argumenty przeciw ordynacji kobiet. W pierwszym Liście do Koryntian padają znane słowa: „Kobiety mają na zgromadzeniach milczeć”. Niektórzy przypuszczają jednak, że nakaz ten miał głównie rolę porządkową. Do dzisiaj w synagogach funkcjonuje babiniec – część, w której kobiety rozmawiają, jest gwarno, co przeszkadza w trakcie nabożeństwa. Paweł był bardzo konsekwentny w swoich przekonaniach. A to on napisał, że „nie masz różnicy pomiędzy Żydem a Grekiem, między wolnym a niewolnym, między mężczyzną a kobietą, bo w Chrystusie wszyscy jedno jesteście”. Te słowa padają w czasie teraźniejszym – tu i teraz tak jest, Bóg nie czyni różnic pod tym względem. To my je tworzymy z powodów socjologicznych, historycznych i kulturowych. W swoich listach Paweł wielokrotnie pozdrawia kobiety, wśród nich apostołkę Junię. Z tego wynika, że kobiety były w pierwszych latach chrześcijaństwa nie tylko diakonisami, ale również apostołkami. Pytanie jednak, jaką odgrywały rolę… Na podstawie Dziejów Apostolskich trudno zbudować hierarchię ówczesnego Kościoła. Biskupi stoją na czele zboru. Ale już prezbiterzy i diakoni pełnią bardzo podobne funkcje. Diakon Szczepan nie zginął za usługiwanie, ale za nauczanie. Był więc także kaznodzieją i duszpasterzem. Istnieje również pewien argument socjologiczny… Jaki? Apostoł Paweł stworzył struktury Kościoła. Działał w społeczeństwie, w którym kobieta nie ma żadnych praw – nie ma prawa do nauki, do posiadania, do samostanowienia. Nietrudno zrozumieć, dlaczego nie był gotów się temu sprzeciwić. Wiedział, jaki ma wybór – albo społeczności chrześcijan zostaną odrzucone, kiedy na ich czele staną kobiety, albo dopasuje się trochę do uwarunkowań społecznych, po to żeby Kościół mógł w tym świecie w ogóle Aleksandra Fabia-Tugal Według pani poszedł na kompromis? Tak. Dwa tysiące lat temu społeczne uwarunkowania hamowały rozwój równości płci w Kościele, później przez wieki to Kościół sprzeciwiał się równemu traktowaniu, a obecnie działa to w dwie strony: społeczne uwarunkowania spowalniają wprowadzenie pełnego braterstwa i siostrzeństwa w Kościołach, a same Kościoły wpływają na rzeczywistość społeczną. Wróciliśmy do historii. Jak kwestie ordynacji kobiet kształtowały się w polskim Kościele luterańskim? To historia sięgająca znacznie dawniej niż tylko do 1998 roku. Pierwsze kobiety ukończyły studia teologiczne jeszcze przed wojną – w 1938 roku były to dwie studentki, z których jedna nie podjęła pracy w Kościele. Zwierzchnikiem Kościoła w Polsce był wtedy ksiądz biskup Juliusz Bursche, który – jak na tamte czasy – podjął piękną decyzję: podczas ordynacji pani Irena stała w jednym rzędzie z pięcioma mężczyznami, jak wszyscy otrzymała kupon sukna na togę i choć nie została ordynowana na duchowną, to została przyjęta do służby kościelnej. Przed wojną pracowała wśród dzieci i kobiet. A po wojnie? Stawiła się do służby w Kościele i przez kilka lat prowadziła małe parafie na Mazurach. Z własnej inicjatywy, gdy używała czarnej togi jak mężczyźni, przepasywała ją białym sznurem. Żeby uniknąć oskarżeń o uzurpację? Otóż to. Praca pani Ireny to początki działalności duszpasterskiej kobiet w naszym Kościele. Mimo upływu lat ci, którzy jeszcze żyją w mazurskich wioskach i pamiętają panią Irenę, wspominają ją jako wspaniałego duszpasterza i przyjaciela. To początki. Co było dalej? Sprawa wróciła na synodzie w latach 60., kiedy grupa kobiet ukończyła studia teologiczne. Podjęto wtedy uchwałę o wprowadzeniu ich w urząd katechetki, czyli Urząd Nauczania Kościelnego. Tyle tylko, że owe katechetki – jak to było również w moim przypadku – robiły znacznie więcej. Zatem już przed 1998 rokiem – ze względu na okoliczności – kobiety funkcjonowały w strukturze kościelnej de facto jak osoby duchowne. Potem zmieniła się nazwa i uznano je za osoby duchowne. I tylko tyle? Nic poza tym? Niewątpliwie ułatwiło nam to pracę. Przez wiele lat pracowałam sama w parafii. Dawało mi to swobodę, ale prowokowało też pytania, czy istnieje uzasadnienie dla tego, że jestem tylko katechetką, a nie osobą duchowną. Decyzja z 1998 roku pokazała, że go nie ma. Kluczowa jest kwestia powołania, a nie płci. Bóg powołuje niezależnie od tego, jak my sobie to wyobrażamy – jest w tej sprawie jedynym suwerenem. Co konkretnie stało się dla pani łatwiejsze? Chociażby kontakty w sferze świeckiej. Kiedy chodziłam do urzędów czy występowałam podczas uroczystości parafialnych i lokalnych, byłam „panią Haliną z parafii”. Nikt nie wiedział, kim w zasadzie jestem. Niby pastor, a jednak nie… Również moi współwyznawcy nie mieli jasności w tej kwestii. Kiedy organizowany był synod na Mazurach, wierni parafii, w której wtedy pracowałam jako katechetka, powiedzieli: „Szkoda, że nie mogliśmy pani wybrać do synodu”. W naszym Kościele świeccy wybierają świeckich, a duchowni duchownych. Odpowiedziałam, że mogli. „Jak to mogliśmy? Przecież panią duchowni muszą wybrać”. Okazało się, że parafianie nie mieli świadomości, że jestem osobą świecką. Dla nich była pani osobą duchowną? Tak. A dla duchownych byłam świecka. Mało komfortowa sytuacja. Kiedy otrzymałyśmy prawo noszenia koloratek, wiele się wyjaśniło. Kiedy przychodziłam do urzędu, to już nie trzeba się było zastanawiać, czy jestem kościelną, katechetką czy organistką. Nawet ci, którzy dziwili się, rozumieli, że stoi za mną autorytet Kościoła. Nie wiedzieli, na jakiej zasadzie, którego Kościoła, ale jednak stało się oczywiste, że jestem osobą duchowną. Koloratka u kobiety wciąż robi wrażenie? Tam, gdzie bywam na co dzień i gdzie pracuję, już żadnego. Dla wszystkich jest to oczywiste. Czy na początku posługi spotykała się pani z oporem wśród wiernych, by uczestniczyć w sprawowanym przez panią nabożeństwie? Oporów przed uczestnictwem nie było. Ale było zdziwienie. Niektórzy woleliby, żeby przyjechał mężczyzna? Czasem dawano mi to odczuć. Zwłaszcza wtedy, gdy wspólnota nie wiedziała, że przyjedzie kobieta. Ale nie miałam nigdy o to pretensji. To kwestia patriarchalnego sposobu myślenia i przyzwyczajeń, które sprawiają, że pierwsza reakcja brzmi: „Jak to? Kobieta?”. To długotrwały stan? Bardzo krótki. Mam oczywiście świadomość, że ludzie mają uprzedzenia i boją się nowości, więc nie zawsze przyjmowali mnie z otwartymi ramionami. Dlatego tak ważne były dla mnie te momenty, gdy te same osoby wyrażały później swoją pełną akceptację dla mojej posługi i przepraszały za swoje wcześniejsze zachowania lub komentarze. Czasem trzeba przygotować grunt pod przyjęcie kobiety w parafii… To znaczy? Ordynując kobietę na duchowną, trzeba móc zaproponować jej pracę. Nie można wysłać jej do parafii, która nie chce jej przyjąć. Trzeba przekonać ludzi, sprawić, by została zaakceptowana. To samo dotyczy sytuacji, gdy diakonka jest żoną duchownego. Trzeba znaleźć parafię, która będzie w stanie utrzymać dwoje duchownych i w której będzie zajęcie dla dwóch osób. Ile jest diakonek w polskim Kościele luterańskim? Kilkanaście. Dwie szykują się do ordynacji. W obrębie całego duchowieństwa kobiety stanowią w naszym Kościele około 10 procent. Ten odsetek będzie wzrastał? Mam nadzieję, że tak będzie. Mamy za sobą prawie dekadę, podczas której zwierzchnik naszego Kościoła w sposób całkowicie świadomy nie ordynował ani jednej diakonki, chociaż chętnych i starających się pań nie brakowało. Ta praktyka się zmieniła? Tak. Obecny zwierzchnik, ksiądz biskup Jerzy Samiec, osobiście ordynuje diakonów – w tym także diakonki. Czy kobieta duchowna powinna w szczególny sposób walczyć z wykluczeniem kobiet? Walka z wykluczeniem i poniżaniem kobiet wynika przede wszystkim z tego, że przed Bogiem jesteśmy równi. Dlatego należy walczyć z każdą dyskryminacją – zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Ponieważ jednak kobiety częściej są wykluczane, częściej trzeba stawać w ich obronie. Ale bronię także mężczyzn, gdy są wykluczani, na przykład w Sądach Rodzinnych w sferze opieki nad dziećmi. A jednak, mając świadomość ograniczeń strukturalnych, kobieta duchowna może być bardziej wyczulona na sytuacje wykluczenia. Oczywiście. Kiedy wprowadzono do szkół lekcje religii, pewna pani z kuratorium zaproponowała zorganizowanie spotkania wszystkich katechetów wyznań innych niż rzymskokatolickie. Sama była osobą z niepełnosprawnością i powiedziała mi: „Bo wie pani, ja wiem, co to znaczy być inną”. Tak samo to działa w przypadku kobiet duchownych. Ktoś, kto bywał wykluczany, kto musiał walczyć o swoje prawa, lepiej zrozumie kogoś, kto ma podobne problemy, nawet jeśli na zupełnie innej płaszczyźnie. Syty głodnego nie zrozumie. Czy są zatem potrzeby, na które kobieta duchowna może odpowiedzieć, a mężczyzna nie? Myślę, że tak. W Niemczech kilka lat temu prowadzono badania na temat rozumienia urzędu przez mężczyzn i kobiety. Okazało się, że mężczyźni (oczywiście statystycznie) rozumieją swoją rolę jako pełnienie i reprezentowanie urzędu. A kobiety w większości rozumieją urząd jako służbę. To zasadnicza różnica, która przekłada się na sposób pracy. Proszę o przykład. Stwierdzono, że w parafiach prowadzonych przez kobiety więcej się rozmawia, więcej decyzji jest podejmowanych kolegialnie, mniej rzeczy się nakazuje, rzadziej występuje się ex cathedra. Kiedy byłam w Szwecji, tamtejsza pani pastor opowiadała, że gdy ma dyżur duszpasterski, to nie ma kiedy kawy wypić, a jej kolega stawia pasjansa i czyta książkę. Może to indywidualny przypadek? Oczywiście, są kobiety, które są słabymi duszpasterzami, i wspaniali duszpasterze mężczyźni. Ale nie ma co uciekać od stwierdzenia – zwłaszcza jeśli potwierdzają to życie i badania – że pewne cechy osobowościowe, które kobiety mają częściej niż mężczyźni, mogą korzystnie wpływać na pracę duszpasterską. Jakie to cechy? Kobieta częściej jest nastawiona na słuchanie niż wydawanie werdyktów i ocen. Ma więcej cierpliwości. Częściej budzi zaufanie. I dlatego w większości krajów zachodnich kobiety są częściej proszone o pomoc duszpasterską. Zwłaszcza przez inne kobiety? Oczywiście. Kiedyś, kiedy byłam jeszcze katechetką, prowadziłam długą rozmowę z kobietą, która mówiła mi o bardzo intymnych sprawach. W pewnym momencie popatrzyła na mnie zdziwiona i mówi: „Ojej, rozmawiam z panią całkiem jak z księdzem”. Pytam: „A to źle?”. I słyszę: „Nie, to bardzo dobrze. Dawno z siebie tyle nie wyrzuciłam”. A jednak ten dystans był mniejszy. Co ważne zwłaszcza w sytuacjach skrajnych – na przykład dla ofiar przemocy. Kobieta będąca ofiarą przemocy – na przykład seksualnej – do mężczyzny nie pójdzie. A potrzebuje wsparcia, nie tylko psychologicznego czy prawnego, ale również duszpasterskiego. To są te momenty, kiedy kobieta może spisać się lepiej właśnie dlatego, że jest kobietą. Czy ordynowanie kobiet na urzędy duchowne wpływa na dialog ekumeniczny? Wiele osób lubi mówić, że go utrudnia. A jakie jest pani doświadczenie? Kluczowa jest sama otwartość na ekumenizm. Wiem, w których parafiach w Żyrardowie są duchowni otwarci na dialog, którzy chcą nas zapraszać do siebie i odwiedzać nasze kościoły, a w których nie. I nie ma znaczenia, czy zaproszenie podpisze Halina Radacz, czy mój mąż, ksiądz Waldemar Radacz. Efekt będzie ten sam. Zdarza mi się głosić kazania podczas nabożeństw ekumenicznych i nie budzi to niczyjego sprzeciwu. Wiąże się z tym pewna wzruszająca historia. Podczas uroczystości z udziałem biskupów, katolickiego i ewangelickiego, miałam swoje wystąpienie. Po zakończeniu podeszły do mnie katolickie siostry zakonne i ze łzami w oczach mówiły mi, jakie to dla nich ważne, że wreszcie mogły w kościele katolickim z ambony usłyszeć głos kobiety. Tęsknota za tym, żeby kobieta mogła powiedzieć, co myśli, co czuje, żeby mogła zabrać publicznie głos, istnieje nie tylko w naszym Kościele. A jednak sprzeciw wobec ordynacji kobiet w Kościele luterańskim bywa podszyty myśleniem o tym, co katolicy powiedzą… Takie osoby myślą, że kiedy kobiety zostaną w naszym Kościele księżmi, to katolicy nie będą chcieli z nimi rozmawiać. Ale dialog ekumeniczny nie polega na tym, że muszę upodobnić się do kogoś, żeby zostać zaakceptowanym, tylko na otwartości na różnorodność. O konsekwencjach dla dialogu ekumenicznego mówią osoby, które nie mają innych argumentów przeciw ordynacji kobiet. Bo dyskusja trwa. Kiedy w polskim Kościele luterańskim dojdzie do ordynacji kobiet na księży? Nie wiem. Ale dojdzie? Nie mam żadnych wątpliwości, że tak. Kiedy zaczynałam pracować w Kościele, o ordynacji kobiet prawie się nie mówiło. Potem pojawiły się żarty – mniej lub bardziej wybredne. Następnie trwał okres agresji wobec tych, którzy ten temat podejmowali. Aż wreszcie poważne rozmowy doprowadziły do synodu w 1998 roku. Obecnie wiele osób jest przeciwnych kolejnym krokom, chociaż nie mają za tym teologicznych argumentów. Nie zabierają głosu… Ale głosują przeciw. I prowadzą lobbing w kuluarach, roztaczając czarną wizję upadku Kościoła. Nie wiem, czy będę świadkiem tych zmian. Ale one nastąpią. Bo to jedyna droga do pełnej równości, do pełnego braterstwa i siostrzeństwa, do spełnienia biblijnej formuły: „W Chrystusie jedno jesteście”. *** Halina Radacz jest diakonem Kościoła ewangelicko-augsburskiego, duszpasterzem parafii luterańskich w Żyrardowie i Rawie Mazowieckiej. Pracuje także w Redakcji Ekumenicznej TVP2. *** Pozostałe teksty z bieżącego numeru dwutygodnika „Kontakt” można znaleźć tutaj. *** Polecamy także: Duszpasterska praca kobiet Fehlker: Duszpasterka Czy św. Paweł był feministą? .